piątek, 22 lipca 2016

Z życia pierwszaka: najczęściej zadawane pytania

Cześć wszystkim!
Wakacje pełną gębą a ja muszę pracować. Niestety... ale ktoś musi zarobić na te studia. Może mnie wyśmiejecie, ale już tęskno mi za uniwersytetem. Nie mogę się doczekać 2 roku i tego co przyniesie. Znacznie bardziej wolę już nawet siedzenie nad biochemią niż codzienne wstawanie o 6 i włóczenie się do pracy :( Jedną rzeczą, którą naprawdę w sobie lubię jest właśnie determinacja. Nie raz mam ochotę rzucić to wszystko, pójść spać i obudzić się dopiero za tydzień. Ale wiem, że wszystko co robię to w imię  mojej kochanej weterynarii i wtedy zawsze jakoś tak raźniej na serduchu. Dzisiaj notka dla pierwszaczków!! (heheh odezwała się dorosła!!). Z racji tego, że już po rekrutacji to wielu z Was nie może już pewnie wysiedzieć na tyłkach i zastanawia się jak to będzie, macie dużo pytan i problemów. W dzisiejszej notce zrobiłam mały mix tego o co najcześciej mnie pytacie w mailach, mam nadzieję że okaże się pomocne. Swoją drogą żałuję, że sama nie zapisałam sobie tych wszystkich pytan które mnie dręczyły gdy sama to wszystko zaczynałam. Ale pamiętam, że niektóre były naprawdę głupie.  Dzisiaj pozostaje się tylko śmiać! Ale kto pyta nie błądzi i nie ma głupich pytań :) Więc liczę, że się Wam spodoba. Komentujcie, pytajcie!! :)

1. Gdzie zaopatrzyć się w niezbędne materiały? 
           Jeśli chodzi o książki :
-nowe w księgarniach zarówno internetowych (medbook, edra, vetbooks i inne wydawnictwa. Teraz jest wiele promocji więc warto zaglądać ) czy w stacjonarnych np vetbooks jest we Wrocławiu.
-używane. Tutaj jest łatwiej zapewne Wasze grupy  na facebooku zaleje fala ogłoszeń, istnieje również specjalna grupa dla studentów weterynarii we Wrocławiu gdzie zamieszczane są różne oferty sprzedazy i nie tylko LINK . Jedyne na co radzę uważać to rozważne kupowanie. Już o tym pisałam, ale jeszcze raz się powtórzę. Ludzie chca sprzedać wszystko i za jak największą cenę. Wy jeszcze nie macie porównania i zapewne będziecie chcieli kupić wszystko. Ale szkoda Waszych pieniędzy. Porównujcie ceny, patrzcie ile kosztuje nowa (ktoś kiedyś chciał mi sprzedaż używaną drożej niż nowa w księgarni..... ) i nie spieszcie się. Najdrożej jest zawsze na samym początku.
          Materiały:
- materiałów elektronicznych nie zawsze opłaca się kupować. Ja swoje sama jakoś zebrałam, krążyłam po internecie, potem ktoś wrzucał w ciągu roku. A jeśli już naprawdę bardzo Wam zależy to tylko od sprawdzonej osoby i pod warunkiem, że są tam naprawdę przydatne rzeczy (filmiki, kolokwia itd). Ja ogólnie jestem zwolennikiem książek i wszystkiego co papierowe, nie lubię uczyć się z komputera.
- materiały papierowe. Tutaj też polecam rozwagę. Po pierwsze nigdy nie wiecie jeszcze na samym początku do jakiego prowadzącego traficie i czasami te materiały mogę się u tej osoby nadawać za przeproszeniem do.... no właśnie. Poza tym każdy ma inny system notowania i nie jest powiedziane że dla Was te system będzie czytelny. Ja osobiście nie kupowałam od nikogo notatek, sama robiłam swoje. Sobie najbardziej ufam w tej kwestii. Ale każdy lubi co innego. Na pewno wielu z Was przyśpieszy to pracę.
      Inne: 
-skalpel i ostrza, pęseta anatomiczna (nie chirurgiczna!!!), rękawiczki najlepiej nitrylowe lub winylowe . Skalpel trzonek nr 4 i ostrza 24 lub 23, do naczyń trzonek nr 3 i ostrze nr 11. Ja skalpel kupowalam w sklepie internetowym bo zależało mi na jakości. Te z allegro niby niczym się nie różnią, ale jednak mój lepiej leży mi w dłoni :P Ostrza również kupowałam hurtowo, do tego pory mam połowę pudełeczka. Ale skalpel to skalpel. Jeśli chodzi o sklep stacjonarny to najlepiej zaopatrzyć się w Cezalu to sklep medyczny na ul. Siekniewicza. Jest tak całkiem niedrogo. Najlepiej zrobić to z jakimiś zapasem czasu tzn nie dzien przed prosektorium na mokrych preparatach. U nas wszyscy się rzucili i trzeba było czekać na nową dostawę.
-fartuch z długim rękawem. Również w sklepach internetowych jednak jest stosunkowo drogi. Dla osób oszczędnych polecam lumpeksy z odzieżą medyczną. To i tak fartuch do wyciurania, więc nie potrzeba pięknego, nowiutkiego.

2. Czy muszę być obecny/a  na DNIU WSTĘPNYM ?
Odpowiedź brzmi TAK. Dzien ten jest swego rodzaju potwierdzeniem, że jesteś studentem. Z listy obecności z tego dnia układają potem grupy i robią oficjalną listę studentów. Jeśli masz naprawdę poważny powód aby nie być obecnym, radzę wcześniej zgłosić to w dziekanacie. Osoby, które nie były mają potem problemy, muszą potem odrabiać ten dzień itd. Na czym polega wgl ten dzień? To najnudniejszy dzien na uczelni. Przechodzicie szkolenie bhp i inne pierdoły i tak nikt tego nie słucha. Na początku jest uroczyście przychodzi dziekan, jest powitanie (radzę ubrać się przyzwoicie, niby oczywiste, ale w tamtym roku kilka osób przyszło w spodniach dresowych O.o ) potem jest mniej oficjalna część. Czyli nudne gadanie. Przychodzi kilka osób. Gadają, gadają. O bezpieczeństwie, o bibliotece, o samorządzie. Wydaje się nie mieć końca. Niby nic ważnego, ale odbębnić trzeba. Nie chcę Was straszyć, ale w tamtym roku jak weszłam o 10 to wyszłam po 17 HAHAHA.

3. Czy po 1 roku mogę się przenieść z trybu niestacjonarnego na stacjonarny? 
Nie, nie, nie i nie... i jeszcze raz nie. Temat studnia. Nie będę się rozwodzić bo osobiście uważam, że jest to trochę krzywdzące. Nie ma żadnej furtki ani za dobrą średnią, ani jeśli w następnym roku w rekrutacji się dostaniesz (nie ma przenoszenia na 2 rok, musisz jeszcze raz przejść 1 rok, oczywiście oceny Ci przepiszą i wychodzi na to że po prostu masz wolny rok). Wiem, że ludzie o tym gadają, są plotki, na 1 roku wszyscy chcą przenieść się za średnią. Ale nie... nie da się. Jestem starostą swojego roku, nie raz rozmawiałam o tym z dziekanem.... więc jest to rzetelna informacja.

4. Czy studencie niestacjonarni są gorzej traktowani?
Kolejne plotka. Czasami nie wiem skąd się one wgl biorą. Odkąd jestem na uczelni jeszcze żaden z prowadzących nie potraktował mnie gorzej, ba nawet nie spojrzał krzywo tylko dlatego, że jestem z niestacjonarnej. Człowiek oceniany jest za swoją prace, a nie za to jak komu poszła matura i kto miał więcej szczęścia przy rekrutacji. Matura nie jest odzwierciedleniem wiedzy o czym przekonacie się na studiach. Wielu prowadzących to podkreśla i uważa że nie ma powodu do wstydu czy czegoś podobnego. Mówią, że nie raz lepiej się uczmy od stacjonarnych. Wiele razy usłyszałam  miłe i ciepłe słów pod swoim adresem i chwalono mnie za moją pracę. Nikt tutaj nie jest gorszy. Wszyscy tak samo muszę się starać i uczyć. Ludzie lubią gadać, że ktoś się na nich uwziął, a często prawda jest taka że po prostu się nie nauczyli... Większa bariera jest już między samymi studentami. Często spotkałam się z tym, że mieli mnie za gorszą...tutaj uczelnia dzieli studentów. Oczywiście nie jest tak ze wszystkimi, ale założę się że spotkacie się chociaż z jedną osobą, która będzie zadzierała nosa. Potem minka rzednie jak okazuje się że Ty masz same 4 i 5 a tamta...hymm nieco gorzej. Chociaż i na to pewnie znajdą argument, że płacisz i lepiej Cię traktują ble ble głupie gadanie. Róbcie swoje i nie zwracajcie uwagi na to co mówią.

5. Gdzie odbywają się zajęcia?
Większość obywa się na Grunwaldzie. Dostaniecie rozpiskę z salami, jakoś przed rozpoczęciem roku. Radzę sobie wydrukować mapę kampusu przez pierwsze dwa tygodnie nie będziecie ogarniać gdzie jesteście i gdzie jest sala na której macie zajęcia, ale potem wszystko się rozjaśni. Prosektorium jest na Biskupinie, istnieje możliwość że w sali nad prosektorium tj 8W obywać się będą jakieś wykłady. My mieliśmy w 2 semestrze.

6. Jak dojadę na Biskupin?
Niby głupie pytanie, ale wiem że na początku sama miałam z tym problem. W stronę Biskupina jedzie 1,2,4,10 (tramwaje), wysiada się na przystanku: Piramowicza.

7. Czy są na studiach jakieś koła zainteresowań?
Na uczelni jest wiele, nasz wydział ma kilka tzw. studenckich koła naukowe- SKN. Każdy znajdzie coś dla siebie
-SKN medyków weterynaryjnych Chiron. Organizuje przede wszystkim wykłady o tematyce ogólnej tzn że nie skupia się na jednej wybranej grupie, ale starają się aby każdy znalazł coś dla siebie. Zapraszają prowadzących z uczelni jak i poza. Niektóre są naprawdę ciekawe. Ja byłam tylko na kilku, a to dlatego że zawsze akurat miałam sporo nauki. Wykłady są wieczorem i jakoś czasami nie chciało mi się ruszyć tyłka. Są również warsztaty, ale głównie dla starszych studentów. Ja nie udzielałam się tutaj bardzo, dlatego nie opowiem Wam szerzej o działalności.
-SKN Mephitis, Zdecydowanie mój ulubiony. Co prawda nie jest tak popularny na uczelni jak Chrion, ale moim zdaniem spokojnie może z nim konkurować. Tutaj już jest węższe grono studentów, dlatego że koło skupia się głownie na zwierzętach egzotycznych. Również organizują wykłady. Mają wiwarium w którym jest sporo naprawdę ciekawych zwierząt. Mi najbardziej przypadła do gustu konferencja naukowa którą organizowali już 2 rok z rzędy. Przyjechało sporo fajnych wykładowców, było ciekawie.
-SKN Hubert. Powstał w w tym roku. Tematyka to zwierzęta dziko żyjące, łowne. Nie jestem zapisana i nie za bardzo orientuję się co do ich aktywności
- IVSA - nie jest kołem uczelnianym, to organizacja zrzeszająca studentów weterynarii z całego świata. My mamy odział we Wrocławiu. Członkostwo jest płatne. Organizują spotkania, wykłady oraz konferencje na którą przybywają ludzie z całej polski.
Co zrobić aby się zapisać?
Należy śledzić na facebooku, oni udostepniają swoje spotkania itd. Pierwsze spotkanie będzie organizacyjne, będziecie mogli się zapisać i dowiedzieć się jak funkcjonuje dane koło.

8. Czy trzeba zarywać noce na naukę?
To bardzo indywidualna kwestia. Jesli będziesz olewał naukę i ockniesz się dopiero dzień przed kolokwium to na pewno. Ale jeśli będziesz do tego podchodził na poważnie i regularnie się uczył nie powinno być większych problemów. Mi w ciągu roku zdarzyło się to może z 4 razy? Na prawdę nie jest tak źle jak ludzie mówią. Owszem jest sporo nauki, ale systematyczność to podstawa

9. Czy mogę pogodzić studia z pracą?
Praca codziennie raczej nie wchodzi w grę, często mamy zajęcia nawet od 8 do 19 czy 20 (oczywiście z przerwami). Praca wybiórcza czy na weekendy jest możliwa, ale raczej kosztem dobrych ocen. W sumie to też dużo zależy od czlowieka i tego jak przyswaja materiał.

10. Czy muszę chodzić na wykłady?
Teoretycznie tak i każdy podkreśla, że wykłady są obowiązkowe. Praktycznie wszystko zależy od Ciebie. Są wykłady na które warto chodzić bo zawsze się dowiesz czegoś ciekawego, może się to też potem przydać np na egzaminie. Czasami masz też profity z chodzenia na wykłady, czyli pół oceny wyżej itd. Niektóre wykłady są tak beznadziejne, że naprawdę lepiej zostać w domu

No i koniec. Jeśli macie jeszcze jakieś pytania to piszcie śmiało, ja dopisze je do notki :)

niedziela, 3 lipca 2016

Jak przetrwać 2 semestr?

Cześć wszystkim!
Dzisiaj już wszystko na spokojnie. Z dumą mogę powiedzieć, że oficjalnie jestem już studentką 2 roku Medycyny Weterynaryjnej. Udało się! :) Jestem już po przedterminie z histologii i z anatomii. Był ogromny stres, niepokój ale okazuje się, że to wszystko nie było tego warte. Chyba muszę wierzyć bardziej w swoje możliwości. Jestem ogromnie szczęśliwa, że wszystko poszło po mojej mysli. Bardzo dziękuję wszystkim którzy trzymali kciuki!!! Cały ten rok to była dla mnie jedna, wielka przygoda. Ale nie żałuję żadnej swojej decyzji. Jestem na najlepszych studiach na świecie!!!!
A teraz do tematu. Tak jak wcześniej już obiecałam, opisze Wam dzisiaj wszystkie przedmioty z 2 semestru, podobnie jak zrobiłam z 1 :) Mam nadzieję, że okaże się pomocny :)
 2 semestr był o wiele cięższy, dlatego warto zaplanować sobie wszystko z głową. Nie miałam zawsze czasu aby chodzić na wykłady, czasami musiałam sobie je odpuścić kosztem nauki na inne przedmioty. Ale głowa do góry. Drugi semestr mimo, że cięższy był też zdecydowanie ciekawszy!

1. ANATOMIA
Zdecydowanie mój ulubiony przedmiot na 1 roku. Nie ma sobie lepszych. Jeśli ktoś poczuł niedosyt w czasie 1 semestru to  na 2 na pewno już się nie nudził. W końcu zaczęło się najlepsze. Mi najbardziej podobała się splanchnologia (chociaż jednocześnie najdłużej się jej uczyłam) była mega ciekawa. Dodatkowo miałam ją z Dr. Ch który akurat w tej kwestii nie ma konkurencji. To właśnie jemu zawdzięczam również świetne schematy z układu nerwowego, dzięki czemu nie spędzał mi on snu z powiek jak pozostałym studentom. Głowa była też ciekawa. Nerwy czaszkowe nie były wcale takie straszne. Reasumując, 2 semestr z anatomii jest znacznie ciekawszy, ale też jest o wiele więcej nauki. Na początku ciężko było znajdywać to wszystko na preparatach. Oglądałam filmiki i myślałam, że nie dam rady. Bo było tego sporo. Ale nie ma co panikować. Praktyka czyni mistrza! Dopiero w tym semestrze pojawiły się nam szpilki. Wcześniej prowadzący pytał bezpośrednio przy preparacie. Na początku się stresowałam, ale uwierzcie nie ma czego. Ja bez problemu zawsze zdążyłam zapisać każdą szpilkę i nawet sprawdzić pisownie. Inni narzekali na brak czasu, ale podobnie jest na egzaminie, więc warto się przyzwyczajać.
Jeśli chodzi o książki to zdecydowanie polecam Splanchnologia Chomiaka, moim zdaniem nie ma sobie równych. Spokojnie traficie na nią w uniwersyteckiej bibliotece. I choć mówią aby uczyć się tylko z Libcha to ja uczyłam się głownie z Chomiaka, byłam na przedterminie u profesora i zdałam spokojnie na 5. Plus odpowiedzi na  wszystkie podchwytliwe pytanie, które zadaje profesor prędzej znajdziecie tam niż w Libichu. Choć polecam czytać jak najwięcej książek zawsze można dowiedzieć się czegoś nowego. Ja sama robiłam sobie notatki. Mam swoje, które zawierają wszystkie niezbędne rzeczy i wszystkie wisienki o które lubi pytać profesor i inni prowadzący na kolokwiach. Jeśli chodzi o głowę, tam warto już zajrzeć do Libicha. Szczególnie nerwy czaszkowe, które są w skrócie opisane bez zbędnych informacji. Profesor mówi, że nie przejdzie u niego mianownictwo z Krysiaka. Niestety. Do praktyki polecam Atlas Popesko no i podobnie jak w tamtym semestrze Atlas Psa i kota. Chociaż mi ten pierwszy bardziej przypadł go gustu. Nie trzeba go kupować (nawet nie wiem czy jest gdzieś dostępny) wystarczy mieć go w PDF. W tym semestrze znacznie bardziej niż w poprzednim przydadzą się filmiki z prosektorium. Mi dużo pomogły. Starsi studenci mają ich sporo, więc na pewno wcześniej czy później jakoś je dostaniecie. Jeśli chodzi o przygotowywanie się na kolokwia jak i na egzamin. Polecam chodzić na konsultacje do prowadzących, albo jak Wasz prowadzący ma też inne grupy to jak macie czas chodźcie i tam. To naprawdę dużo daje, plus prowadzący widzi że Wam zależy. Anatomia w tym semestrze była tylko raz w tygodniu po 3h. Trochę za dużo, w połowie zajęć wszystkim chciało się już spać i mało się z nich wynosiło. Ja czasami chodziłam do swojego prowadzacego na konsultacje. Wytłumaczył mi kawał materiału w bardzo prosty sposób. Zrobił masę schematów, które ułatwiły mi życie. Wystarczy czasem poprosić. Na zajęciach nikt o nic nie pytał i stał przy preparatach. Czasami prowadzący sami się nie wychylają. Więc ja polecam pytać, dowiadywać się. Jeśli chodzi o oglądanie preparatów to często prosektorium było udostępnione dla studentów i można było się uczyć przy preparatach, więc na to nie ma co narzekać. Tydzień przed samym egzaminem można było przychodzić codziennie do godziny 14.
EGZAMIN:
-Przedtermin:
W tym roku aby się załapać trzeba było mieć 4,5 z drugiego semestru. Dzięki temu zostaje się zwolnionym z praktyki (coo naprawdę jest korzystne!!!). Odpowiedź ustnie u profesora. Losuje się zestaw z 5 pytaniami. Dodatkowo profesor zadaje pytania do każdego pytania z zestawu (czasami naprawdę bardzo oryginalne). Ale przedtermin jest naprawdę przyjemny, profesor jest miły i atmosfera bezstresowa. Zdecydowanie mój ulubiony i najprzyjemniejszy egzamin w ciągu 1 roku. Nie ma co się stresować, trzeba porządnie przysiąść do materiału i wszystko będzie w porządku. (nie wszyscy zdają!!!!) Gdy się nie zda to idzie się na 1 termin.
-Praktyka: 
Czyli szpilki. ( Ja nie brałam w tym udziału ). Ale ogólnie praktyka polega na tym że wchodzi się grupami po kilka osób, na sali znajdują się preparaty (wbite 50 szpilek) podchodzi się do stołu i zapisuje się nazwę struktury po polsku i po łacinie. Są zarówno kości, czaszka jak i preparaty mokre. W tym roku nie zdało prawie 70 osób. Szpilki są zmieniane, więc nie liczcie że przyjdziecie nienauczeni i pościągacie od innych. Właśnie to zgubiło kilka osób w tym roku. Poprawa we wrześniu. Jak się nie zda to nie zostaje się dopuszczonym do teorii.
-Teoria:
Jest ponad 60 pytań, ogółem mało czasu. Ale w tym roku pytania się powtórzyły. Więc źle nie było! W tamtym roku sporo osób nie zdało

2. HISTOLOGIA
O ile w 1 semestrze mogłam trochę ponarzekać, to 2 semestr był już znacznie ciekawszy (chociaż większość powie że i tak flaki z olejem :P ) . Zaczynają się narządy i układy. Zmienił się nam też prowadzący i było naprawdę fajnie. Materiał był dla mnie bardziej przyswajalny, chociaż wcale niełatwy. Zwłaszcza nerwowy. Jeśli chodzi o materiały to niezmiennie Histologia-Prof. Kuryszko. Mi to wystarczyło spokojnie aby mieć na koniec 5.
Egzamin:
-Przedtermin
Na początku zakres materiału mnie przerażał. Zwłaszcza embriologia, ale dało się to fajnie przyswoić. Wystarczyły wykłady. Przedtermin niezmiennie u profesora. Mi wypadł akurat w tygodniu w którym miałam kolokwium z biochemii i zaliczeniowe kolokwium z genetyki [*]. Ale dałam radę. Profesor pyta przy preparatach ( niezależnie czy jesteś zwolniony z praktyki czy nie ) chyba że masz takie szczęście ( jak ja :P ) że ma dobry humor i akurat przepyta Cię w gabinecie bez szkiełek. Ta druga opcja jest znacznie lepsza. Podobno profesor posiada swoje własne preparaty na myśl o których słabnie niejeden student. Ale u nas ludzie zazwyczaj mieli standardowe. Profesor lubi zadawać dziwne pytania nie tylko o historię miasta, czy o jakąś zasłużoną postać w dziedzinie histologii, ale też o inne rzeczy z kosmosu ( jaką nazwę nosiła kiedyś Tajlandia?!) Ale ja wspominam swój przedtermin bardzo miło. Moja rada? Przejmij inicjatywę, gadaj, zadawaj pytania, nie siedź jak jakaś kłoda. No i wiadomo zawsze kultura i schludne, eleganckie ubranie. Zestawy niezmiennie te same ( 5 pytań: 2 z embriologii i 3 z histologii ) . Profesor lubi wypytywać o embriologię i przez to nie zdało kilka osób
-praktyka
jeśli ktoś miał min. 7,5 pkt ze szkiełek to jest zwolniony z praktyki. Reszta przychodzi na salę gdzie na slajdach są wyświetlane zdjęcia preparatów. Trzeba napisać co to za struktura/narząd albo po polsku, albo po łacinie. Dodatkowo pisze się co się tam jeszcze widzi czyli komórki etc. Raczej bezproblemowo. Kilka osób nie zdało. Drugi termin szkiełek jeszcze przed teorią. Z Dr. K wszyscy zdają.
-teoria
ludzie mówili że pytania z kosmosu, wyświetlane na slajdach, malo czasu, wszyscy mieli nie zdać, a prawie wszyscy zdali. Magia. I do tego na 4 i 5. Nie wiem jak, co i kiedy hahaha. Podobno to loteria kto nie zda, a kto zda. Tak czy siak. W tym roku nie zdało tylko kilka osób. Drugi termin we wrzesniu u profesora. Podobnie jak przedtermin

3. BIOCHEMIA
Mimo straszenia, mimo narzekania okazała się nie taka straszna. Mi nawet się podoba. Aby zaliczyć trzeba mieć 17pkt (14 pkt dostaje się za same ćwiczenia + kartkówki jeśli się je zaliczy). 3 kolokwia z każdego można zdobyć maksymalnie 7pkt (od tego roku można mieć również maksymalnie tylko jedno zero z kolokwium, jeśli ma się dwa zera odpada się bez możliwości rozbója) . Nie brzmi tak strasznie, prawda? Chociaż zazwyczaj jest sporo ludzi, którzy mają problemy z zaliczeniem. Przede wszystkim ważna jest systematyczność i regularność. Jeśli ktoś myśli, że siądzie do tego na wieczór przed kolokwium i jakoś się uda to jest w błędzie. Należy wziąć się do roboty na samym początku. Do pierwszego kolokwium uczyłam się 2 tygodnie przed. Jeszcze nie wiedziałam czego się spodziewać i narzuciłam sobie  spokojne tępo aby dobrze zrozumieć temat. Dzięki czemu na pierwszym kolokwium zdobyłam 6pkt. Nie jest źle. Kolokwium obejmuje 15  pytań abc, wzory i pytania otwarte. Polecam Wam się naprawdę przyłożyć do 1 kolokwium. Potem będzie Wam łatwiej. Uwierzcie na 3 kolokwium praktycznie nie ma czasu aby się uczyć. Nam wypadał w ostatni tydzien przed sesją jak była masa innych rzeczy na głowie. Więc jeśli ktoś już na 1 kolokwium załapie zero to kiepska sprawa.
Ćwiczenia: Na początku w planie nie ma uwzględnionych bloków. Pierwsze ćwiczenia są krótkie, male wprowadzenie, zapoznanie z regulaminem. Później ruszają już bloki. I tu uwaga bądźcie rozważni z wybieraniem wf. Wiele osób się na tym przejechało. Blok z biochemii trwa 5h (spokojnie tylko teoretycznie, zazwyczaj tra krócej. Jak zrobicie swoje możecie iść do domu) i jest co 2 tygodnie. Tzn że w pierwszy tydzień mają go wszystkie grupy A, a w następnym grupy B. Na początku ciężko to załapać. Ale do wszystkiego jakoś dojdziecie! Na ćwiczeniach robi się różne filtracje i inne czary mary. Mnie jakoś szczególnie to nie wkręciło. Trzeba obliczyć różne rzeczy. Na bodajże drugich ćwiczeniach trzeba było zrobić sprawozdanie, nikt tego tak naprawdę nie rozumiał ale to szczegół.  Wszystko też zależy na kogo traficie. Są prowadzący w porządku i tacy już nieco mniej. Na ćwiczeniach piszemy kartkówki z seminarium (prezentacje są zamieszczone na eduwecie, ja byłam na wszystkich seminariach, ale listy nie było nigdy.)
Wykłady: Niektórzy chodzą, niektórzy nie. Jak miałam czas to chodziłam. Profesor jest w porządku i myślę, że te wszystkie opinie na jego temat są trochę na wyrost. Rzetelnie prowadzi wykłady, jedyny minus to że wykład trwa ponad 2h i jest to trochę męczące, ale myślę że warto. Jak będzie się na większości list to profesor podwyższa ocenę z egzaminu o 0,5.
Materiały: Ja w biochemię trochę zainwestowałam, ale myślę że było warto. Miałam fajne notatki do nauki. Więc o ile nie jestem zwolennikiem kupowania notatek to w tym przypadku szczerze polecam!!Z książek to mi najbardziej przypadła do gustu Biochemia Harpera. Szczególnie przydaje się do szczegółowych pytań i czasami fajnie wyjaśnia zagadnienie jak coś jest niezrozumiałe. Można sobie nią doczytywać wykłady. Jeśli chodzi o książki to wystarczy ona. Mam jeszcze Krótkie wykłady z biochemii. Czytam jak mam czas, ale osobiście wolę Harpera. No i wykłady, głownie na ich podstawie są ukladane kolokwia. Wzory nie wykraczają poza ten materiał. I przyznam szczerze, że wcale nie trzeba mieć jakieś szczególnej smykałki do chemii aby sobie poradzić. Jeśli będziecie systematyczni to nie macie się czego obawiać.

4. GENETYKA
W tym roku zmienili nam prowadzącego, więc kompletnie nie wiedzieliśmy czego się spodziewać. Na początku zapowiadało się tragiczne, troszkę nas postraszyli, ale ostatecznie okazało się że nie było tak źle. Minusem było to że ćwiczenia (na których były kartkówki!!) wypadały zawsze w tygodniu jak mieliśmy kolokwium z biochemii, więc cięzko było przysiąść jeszcze do tego. Oczywiście pokomplikują Wam trochę życie, plan się zmieni. Genetyka wypadała zawsze w tygodniu kolokwium biochemii czyli wtedy kiedy żadna grupa nie miała ćwiczeń z biochemii i w tym czasie robili zajęcia z genetyki. Wiem, że brzmi to teraz trochę niezrozumiale. Ale zapewniam, że połapiecie wszystko w trakcie roku. Wykłady z genetyki były naprawdę ciekawe, profesor wiedział jak zainteresować studentow. Warto było na nie chodzić bo więcej informacji profesor przekazywał bezpośrednio  mówiąc niż były one zawarte w prezentacji (naprawdę mało co jest na prezentacji.....). Wykłady są na zmianę z wykładami z biologii. Tzn, że w jednym tygodniu jest biologia, potem genetyka i tak na zmianę. Podobnie jak na biochemii panuje system punktowy. Aby zdać trzeba było mieć 26pkt. Za każdą kartkówkę (było ich 4) można było mieć 2pkt, łącznie 8. Ale uwierzcie, niektóre kartkówki nie były wcale takie proste. Czasami profesor dawał pytania wielokrotnego wyboru ..... dziwne pytania. Dodatkowo można dostać 2pkt bonusowe, jeden za chodzenia na wykłady, drugi jesli podczas pierwszych zajęć seminaryjnych ktoś zgłosi się do tablicy do zadania (proste krzyżówki, polecam się zgłaszać!!!!). Ćwiczenia też były w porządku, niektóre ciekawe inne mniej. Pod koniec czekało nas kolokwium zaliczeniowe (na początku miały być pytania wielokrotnego wyboru, zadania itd) ostatecznie były głownie pytania abc, proste krzyżówki (też w postaci abc). Ja uczyłam się tylko jeden wieczór, bo kolokwium wypadło akurat w tygodniu kiedy miałam przedtermin z histologii i kolokwium z biochemii. MASAKRA. Ale zdałam i to całkiem nieźle. Uczyłam się tylko w z wykładów. Więc nie warto nic kupować. Chyba że chce się lepiej zrozumieć jakieś zagadnienie.

5.BIOLOGIA

Przyjemny i bezproblemowy przedmiot. Mała powtórka zoologii i botaniki z liceum. Na zajęcia trzeba mieć biały, czysty zeszyt do rysowania. Poprzedni rok trochę nas nastraszył, że doktor pyta na zajęcia. Nie robi tego, ale mimo wszystko przed zajęciami warto trochę ogarnąć dany temat. Różnie to bywa, Polecam natomiast zgłosić się do odpowiedzi na 1 zajęciach. Temat to mitoza i mejoza. Można zarobić fajną ocenkę. Na ćwiczeniach doktor robi małą prelekcję i później oglądamy coś pod mikroskopem lub na slajdach i przerysowujemy do zeszyty, pod koniec doktor podpisuje nam rysunek. Sporo osób kupowało zeszyt od poprzednich roczników bo sami nie mogli się połapać co oglądają. Ja prowadziła swój sama i zazwyczaj nie miałam problemu z przerysowaniem. W ciągu roku były 2 kartkówki (tak dokładniej to była jedna, druga miala być, ale doktor ostatecznie jednak z tego zrezygnował). Kartkówki są zapowiedziane. Na końcu zoologii jest kolokwium. Jest łatwe, a do tego prawie wszyscy mają gotowca. Ćwiczenia z tasiemców w większości grup były prowadzone przez profesora. Tutaj radzę się naprawdę przygotować. Profesor uwielbia ten temat i wie dosłownie wszystko. Pyta się o najmniejsze szczegóły, wszystkie rozmiary z mega dokładnością. Nauczcie się dobrze!!! Potem zaczyna się botanika, już nie aż tak ciekawa. Ale da się przetrwać. Ona kończy się zrobieniem zielnika (zrobienie to pojęcie względne, większość go po prostu odkupuje). Ja robiłam sama. Zawsze to jednak pretekst aby oderwać się  na trochę od nauki i pochodzić po łące :P. Trzeba mieć 25 roślin zielnych, tematycznie zebranych, z korzeniami. Ogólnie mi się podobało. Teoretycznie nie trzeba żadnej książki, doktor poleca kilka pozycji na samym początku. Ja polecam repetytorium z biologii. Warto poczytać co nieco o robakach, szczególnie cykle ( z których jest kartkówka).

6. AGRONOMIA
Największy i najgorszy zapychacz. Uczysz się o burakach i jakiś innych pierdołach. Naprawdę nie wiem co ja tam robiłam. Prowadzący myśli, że ma to BARDZO DUŻO wspólnego z weterynarią i że bez tego nie damy sobie później rady. Nie wiem czy wniosło to coś do mojego życia. Poza tym że lulek czarny jest trujący dla bydła hahahaha. Mogłam chociaż przez chwilę poczuć się jak na rolnictwie :P. Prowadzący lata po polach i robi zdjęcia, potem pokazuje je na wykładach jakby było to coś nadzwyczajnego. Nieważne... Nie trzeba żadnych książek, wystarczą wykłady (prowadzący ich nie udostępnia). Pod koniec (akurat gdy jest najwięcej do roboty!) jest kolokwium zaliczeniowe. Niby proste, ale nikt nie ma czasu aby się uczyć. Kilka osób nie zdało. W sesji jest kolokwium poprawkowe.

7. OCHRONA ŚRODOWISKA
Również zapychacz, ale nie taki straszny jak poprzedni. Mała powtórka z liceum. Czyli ekologia, populacja, zanieczyszczenia itd. Na początku mamy ćwiczenia, na których każdy przygotowuje prezentację na dany temat przedstawia ją na zajęciach i dostaję ocenę. I tak na każdych ćwiczeniach. Jeśli już nikt nie ma co prezentować to oglądamy filmy i rozmawiamy. Jest całkiem przyjemnie, chociaż wszystko zalezy od prowadzącego. Po zakończonych ćwiczeniach ( jest ich chyba 10) zaczynają się wykłady. Potem jest kolokwium zaliczeniowe (można się umówić z prowadzącymi że będzie nieco wcześniej). Do kolokwium wystarczą wykłady są udostępnione na eduwecie. Są też jakieś zestawy z poprzednich lat, ale mi nic się nie powtórzyło.

8. HISTORIA WETERYNARII
Są podzielne opinie, ale mi naprawdę się podobało. Uważam, że to istotne aby wiedzieć o korzeniach swojego zawodu. Co prawda więcej było o samej medycynie, ale te dwie dziedziny są ze sobą tak naprawdę nierozerwalne. Książka to Historia Weterynarii i Deontologia - prof. Janeczka.(można mieć na kolokwium, na jej postawie się je pisze). Książka fajna(na pewno pozostanie w mojej weterynaryjnej biblioteczce), czasami wątki się powtarzają i jest dużo ogólnego zarysu historycznego. Ale dzięki niej dowiedziałam się wielu ciekawych faktów.  Ja przeczytałam całą i bardzo mnie zaintrygowało to wszystko, przeniosłam się do tamtych czasów i zachciało mi się dalej pogłębiać wiedzę w tej dziedzinie. Szczególnie spodobało mi się to, że nasz uniwersytet, a dokładniej wydział Medycyny Weterynaryjnej ma tak rozbudową historię. Wiedziałam, że wywodzi się z Lwowa, ale nie zdawałam sobie sprawy że już wtedy była to tak dobra placówka dydaktyczna. Jednym słowem naprawdę warto przeczytać, dowiedzieć się tego wszystkiego, przenieść się do tamtych czasów i zobaczyć jak wtedy to funkcjonowało i jak w przeciągu wielu lat ewoluował zadów weterynarz. Wykłady też były w porządku. Profesor robił listy, mają się niby liczyć do oceny. Ale nie wiem jak to będzie wyglądało w praktyce. Kolokwia to pytania typu "co wiesz o Chironie, kto był najstarszym weterynarzem". Odpowiedzi szuka się w książce. Nie ma z tym najmniejszego problemu.

9. TECHNIKI INFORMACYJNE
Ten sam prowadzący co od biostatystyki. I choć bardzo lubię Pana Magistra. To naprawdę zadaję sobie pytania po co takie przedmioty na weterynarii? To typowa informatyka, chociaż ja miałam problem aby połapać te wszystkie rzeczy. Na początku są 3 wykłady, nikt na nie nie chodzi (ja byłam :P ). Później zajęcia w sali komputerowej. Są nieobowiązkowe i magister nie sprawdza na nich obecności. Później są 2 kolokwia. Pierwszy z edytora tekstu (przed kolokwium magister wysyła przykładowy plik co trzeba będzie umieć zrobić). Polecam ściągnąć libreoffica i pomęczyć się z tym trochę. Ja nie mogłam załapać tych niektórych funkcji. Nie wspominam tego miło. Drugie kolokwium z excela. Tutaj było mi łatwiej, zawsze można przyjść do magistra aby zrobił szybki kurs i wszystko pokazał. Ja to kolokwium pisałam już w trakcie sesji po wszystkich egzaminach. Aby zaliczyć przedmiot trzeba mieć min 18 pkt ( z każdego koła ma się max 18) Ludzie mają problemy aby to wszystko zrozumieć, ale w końcu magister obniża progi aby każdy mógł to zaliczyć i nie jest źle.

10.JĘZYKI, WF
tak samo jak w 1 semestrze. Zapisujecie się za pośrednictwem usosa. U nas był cyrk (jak zawsze zresztą jak trzeba zrobić coś w tym głupim systemie). Niektórzy nie powpisywali ocen, mieliśmy zablokowany system, nikt nie mógł się nigdzie zapisać. Komedia po prostu. Cieszę się, że mam to już za sobą.