środa, 24 kwietnia 2019

Jak przetrwać: 7 semestr na Weterynarii?

Cześć kochani!
Wracam do Was z kolejnym postem, tym razem opowiem trochę o semestrze zimowym 4 roku. Wpis będzie na pewno bardziej optymistyczny niż ten o 3 roku (chociaż muszę przyznać, że czasami brakowało mi zajęć z 3 roku, naprawdę). Ten semestr był wytchnieniem po pracowitym i absorbującym 3 roku. Zapewne pamiętacie jak pisałam, że zupełnie nie wypoczęłam w te wakacje. Na szczęście na 4 roku tempo nauki nie było zbyt szybkie, co umożliwiło mi jeszcze małe lenistwo na początku semestru. Szybko naładowałam baterie i byłam gotowa do dalszego działania. To była naprawdę miła odmiana, bo w końcu poza nauką miałam sporo czasu również dla siebie i dla swoich pasji. Chodziłam 1-2 razy w tygodniu do klinki trochę popraktykować, odwiedzałam zwierzaki i generalnie angażowałam się w wiele ciekawych projektów. Obiecałam sobie, że na 4 roku niczego nie będę sobie odmawiać i tego się trzymam! W tym semestrze mieliśmy blok bydła. Na początku wszystko wydawało się dla mnie abstrakcją bo na codzien nie mam do czynienia z tymi zwierzętami i w przyszłości też nie będę się z nich specjalizowała. Co oczywiście nie zmienia faktu, że uważam je za bardzo wdzięczne i mądre zwierzęta. Z drugiej strony jednak wiem, że to kompletnie nie moja bajka. W związku z tym wiele rzeczy bydła dla mnie nowa. Wydaje mi się, że jednak dzielnie przebrnęłam przez ten semestr .

1. Choroby zwierząt gospodarskich:
Blok ten dzieli się na:
- Choroby zakaźne:
Prowadzone są na katedrze Epizootiologii  według ustalonego harmonogramu tj że w danej godzinie zajęcia mają 2 grupy - przy czym jedna przerabia temat 1, a druga temat 2. W następnym tygodniu jest na odwrót. Do zajęć przypisani są odpowiedni prowadzący, którzy odpowiadają za dany temat. Pierwszy temat jest wspólny dla wszystkich grup - nie musicie być przygotowani, większą część ćwiczeń zajmuje omówienie regulaminu i zasad BHP i tego w jaki sposób będą prowadzone te ćwiczenia. Na kolejne ćwiczenia teoretycznie musicie być przygotowani. Zdarzały się kartkówki na zajęciach i odpytywanie (ale w luźnej atmosferze, nie przejmujcie się). Ja polecam uczyć się na bieżąco bo zawsze później łatwiej przyswoić ten materiał do kolokwium czy egzaminu. Jak się za bardzo rozleniwicie to trudniej się będzie za to zabrać. Dodatkowo na każde ćwiczenia trzeba opracować tzw przypadek kliniczny. Możecie go robić sami lub w parach. Polega to na tym, że przeglądacie bazy artykułów i szukacie udokumentowanego i omówionego przypadku wystąpienia danej choroby zakaźnej u zwierzęcia (co w niektórych przypadkach wcale nie jest takie łatwe). Trzeba napisać gdzie to miało miejsce, ile zwierząt chorowało/padło, opis objawów klinicznych, zmiany sekcyjne, rozpoznanie i jak zabezpieczono pozostałe zwierzęta z uwzględnieniem szczepionek itd. Jeśli nie możecie znaleźć takiego przypadku to należy samemu wszystko wymyślić, ale tak aby miało to ręce i nogi i było wiarygodne. Myślę, że to dobry pomysł aby oswoić nas ze znajdywaniem oraz czytaniem artykułów naukowych co na pewno będzie przydatne w przyszłości. W ciągu semestru są 3 kolokwia (tylko z ćwiczeń) pierwsze z bydła, drugie z małych przeżuwaczy i trzecie ze świń. Kolokwium jest w postaci kilku pytań testowych oraz kilku pytań krótkiej odpowiedzi. Z tego co pamiętam kolokwia szły nam całkiem dobrze. Tylko przy 1 kolokwium było więcej osób do poprawy, a przy 2 i 3 tylko pojedyncze osoby. Polecam czytać artykuły wrzucane na platformę Eduwet są bardzo pomocne do zrozumienia tematu i do nauki na kolokwium. Prezentacje również były udostępniane więc o materiał do nauki nie trzeba było się martwić. Generalnie atmosfera jest bardzo przyjemna i nikt Wam krzywdy nie zrobi.
Wykłady: Nie były obowiązkowe, ale polecam chodzić i notować to co dopowiada Profesor. Wykłady niestety nie są udostępniane, a te krążące w postaci PDF są nieaktualne.
Egzamin: 
1 termin: 100 pytań testowych jednokrotnej odpowiedzi (materiał z wykładów i ćwiczeń) (PS: nie lubię testów :((() ale tym razem nie było źle, naprawdę    ALE...... Jak to bywa na Weterynarii zawsze przed samą sesją jest masa zaliczeń i braku czasu na naukę do egzaminu. W tym semestrze z racji bloku mieliśmy obligatoryjnie 2 egzaminy podczas jednego dnia (łącznie 4 egzaminy ). To prawie 4h siedzenia na tyłku i pisania i pisania i pisania i pisania..... Zakazy mieliśmy pierwsze zaraz na początku sesji. Muszę przyznać, że na początku panikowałam z racji tak krótkiej sesji i krótkiego odstępu pomiędzy egzaminami, ale systematyczna nauka znowu działała na plus bo szybko mogłam sobie przypomnieć rzeczy, których już uczyłam się na kolokwia. Koniec końców źle nie było i wyszłam z tego cała i zdrowa i z dobrym wynikiem
2 termin: ustnie u Profesora
Ocena: ĆWICZENIA 50% największą wagę mają kolokwia inne oceny (kartkówka, przypadki kliniczne itd) mają mniejszą wagę + EGZAMIN 50%.
Materiały:
Podrzucę Wam link gdzie można znaleźć fajne artykuły do przypadków klinicznych: www.researchgate.net 
Choroby bydła podstawy diagnostyki i terapii - M. Bednarski 
Choroby bydła mlecznego T1 i T2 - Thomas J. Divers 
Choroby wewnętrzne i chirurgia bydła Gerrit Dirksen - ta pozycja przyda się zarówna na zakazach, chirurgii jak i internie
Ochrona zdrowia świń - Pejsak
Na podstawie tych książek sama robiłam notatki na każde ćwiczenie. Wszystkie książki udało mi się zdobyć w bibliotece :)
- Chirurgia: 
Lubię chirurgię i zawsze fajnie mi się jej uczy. W tym przypadku było podobnie, chociaż tak jak wspomniałam bydło to dla mnie totalna abstrakcja. Ćwiczenia mieliśmy co 2 tygodnie: zaczęliśmy od świń, a następnie przeszliśmy do bydła. Większość ćwiczeń to była czysta teoria, prezentacja omawiana przez prowadzącego,  pod koniec jakaś mała praktyka np przy anestezjologii bydła pokazywanie metod znieczulenia na modelu. Były też zajęcia typowo praktyczne z rumenotomii na owcach (mogliśmy poćwiczyć zakładanie wenflonów oraz szycie) jak i też przy ortopedii bydła ćwiczyliśmy resekcję ścięgna mięśnia zginacza głębokiego oraz amputację palca. Ćwiczenia skończyły się jakoś na początku stycznia. Było tylko 1 kolokwium zaliczeniowe pod koniec ćwiczeń. Kolokwium było ustne i w moim przypadku polegało na wylosowaniu 3 pytań i odpowiedzi. Pewnie wiecie, że bardzo lubię odpowiedzi ustne dlatego bardzo przyjemnie wspominam to kolokwium jak i cały ten przedmiot.
Wykłady: Godzina nie zachęcała (7:30!!), ale naprawdę warto było wstać tak wcześnie z łóżka. Bydło to nie moje tematy, ale muszę przyznać, że pana Doktora słuchało się z dużym zainteresowaniem i wiele można było wyciągnąć z tych wykładów. Zazwyczaj oglądaliśmy też filmiki celem wizualizacji danych zabiegów.
Materiały:
W zasadzie wystarczyły głownie materiały z ćwiczeń i wykładów, które dostaliśmy od prowadzących. Niektóre zagadnienia można było doczytać ewentualnie w Praktyce klinicznej Galaktyki. Ci bardziej ambitnych, którzy chcą się zajmować bydłem w przyszłości korzystali też z anglojęzycznych książek, które dostaliśmy.
Egzamin:
1 termin: 3 pytania zawierające po 3 podpunkty związane z danym zagadnieniem. Od anestezjologii (trzeba znać dokładne dawki itd) po wskazania i metody wykonania danego zabiegu. Było całkiem sporo pisania. Ja rozpisałam się na jakieś 2 i pół kartki i pod koniec egzaminu zupełnie nie czułam ręki. Egzamin był w porządku, jasne i zrozumiałe reguł, nikt nie robił nam problemów. Chirurgię pisaliśmy tego samego dnia co choroby zakaźne, pomiędzy egzaminami było zaledwie 15 min przerwy...i to jedyny mankament tej sesji.. po egzaminie byłam totalnie wykończona, a przecież czekała nauka do kolejnych 2 egzaminów..
2 termin: podobna forma jak na 1 terminie, a następnie ewentualna dopytka ustna jak komuś znowu powinęła się noga.
- Rozród:
Przedmiot był prowadzony naprawdę bardzo dobrze (wysoki poziom!!), nie mam praktycznie żadnych zastrzeżeń. Muszę przyznać, że nawet dla kogoś kto nie interesuje się bydłem znalazło się kilka aspektów, które mogły daną osobę wciągnąć i zachęcić do przedmiotu. Prowadzący zawsze starali się zaciekawić studentów jak i dokładnie wyłożyć dane zagadnienie. Przedmiot był naprawdę interesujący (nawet dla mnie, laika!), a za razem z łatwością przyswajało się cały materiał (min dlatego, że wszystko tworzyło logiczną całość). Przykładana była duża waga abyśmy dobrze zrozumieli istotę danych ćwiczeń (na szczęście podstawy z anatomii i fizjologii były przypominane co uważam za duży plus), najczęściej po teorii następowała praktyka. I tutaj naprawdę sporo się działo, mam na myśli to, że praktycznie co zajęcia naprawdę szliśmy do obory do zwierząt albo pracowaliśmy na materiale (min szycie macicy, oglądanie jajników, badanie wymienia itd). Ja najmilej wspominam ostatnie zajęcia, na których robiliśmy USG kotnej owcy - mogliśmy obejrzeć płody i kotyledony (mają kształt pączka!:D), następnie mogliśmy założyć profesjonalne USG z monitorem w okularach i przeprowadzić USG zanurzonej w żelatynie macicy czy jajników w różnej fazie cyklu (mega frajda!). Osoby, które naprawdę chcą działać w bydle mogą w końcu zakręcić się koło prowadzącego i robić dodatkowe rzeczy (pod warunkiem, że tego chcą :)). W trakcie semestru są 2 kolokwia. Pierwsze z położnictwa = praktyka + pytania z teorii. Podczas praktyki dostawaliśmy Michałka (maskotka imitująca cielaka) i mieliśmy zaprezentować różne sposoby repozycji oraz również rozpoznać poszczególne narzędzia (radzę Wam to dobrze ćwiczyć na ćwiczeniach bo niestety łatwo wypada z głowy i miesza się przed samym kolokwium i nie ma jak do tego wrócić potem). Z teorii dostawaliśmy kilka/kilkanaście pytań niektóre na logikę i trzeba było się dobrze zastanowić o co chodzi. 2 kolokwium było z gruczołu mlekowego, mleka, owiec, świn, porodu - w tym przypadki mieliśmy przypisanego innego prowadzącego i było to kolokwium pisemne, nie obejmowało praktyki.
Wykłady: Zawsze chodziło sporo osób, dlatego że wykłady były bardzooo ciekawe i cały temat był dokładnie wytłumaczony. To naprawdę ułatwiało życie bo dzięki temu praktycznie nie trzeba było korzystać z dodatkowych materiałów. Gorąco polecam zarówno osobom, które interesują się tematem, ale nie tylko! Co jakiś czas były robione listy, ale tylko po co aby Profesor zorientował się ile osób chodzi.
Materiały: Prezentacje były udostępniane na platformie Eduwet, warto było notować to co dopowiadają prowadzący na ćwiczeniach i na wykładach - wszystko to wystarczyło aby ładnie zdać przedmiot. Dodatkowo dostawaliśmy artykuły, które uzupełniały całość. Można było też doczytywać pewne informację z książek - ja polecam Położnictwo Weterynaryjne Peter G.G Jackson
Egzamin: 
1 termin: Tak jak wspomniałam warto uczyć się na bieżąco dzięki czemu szybko można powtórzyć sobie materiał przed egzaminem. A niestety czasu na powtarzanie nie ma za dużo. Sam egzamin składa się z 3 opisowych pytań- najczęściej pojawia się jedno pytanie z mastitis, jedno z ginekologii albo z zapalenia macicy i jedno ze świnek. To na pewno trzeba wykuć na blachę! Jest całkiem sporo czasu na pisanie więc o to nie musicie się martwić. Jak dla mnie egzamin był całkiem przyjemny, bardzo przypadły mi do gustu pytanie jakie miałam. Trzeba dużo pisać, ale na temat i najlepiej wystrzegać się równoważników zdań. Wyniki były całkiem szybko
2 termin: wyglądał podobnie jak 1 termin;

Choroby ryb:
W tym roki zmienił się prowadzący z tego przedmiotu wiec nie do końca było wiadomo czego się spodziewać. Ja byłam bardzo mile zaskoczona. Na zajęciach oglądaliśmy preparaty, była też sekcja ryby, więc zawsze coś się działo. Bardzo podobało się to, że poza rybami hodowlanymi mogliśmy się też dowiedzieć się czegoś o nieco bardziej egzotycznych gatunkach. Pani Doktor chętnie odpowiadała na pytania i widać było że zna się na rzeczy. Najlepszym punktem tego przedmiotu było wyjście do Wrocławskiego ZOO i zobaczenie wszystkiego od zaplecza. Weszliśmy pod zbiorniki wodne i mogliśmy zobaczyć jak działają wszystkie filtry i pompy. Oglądaliśmy też chronione gatunki ryb, meduzy i wiele innych. Pod koniec ćwiczeń było kolokwium.
Wykłady: Nieobowiązkowe, ale warto było chodzić. Pani Doktor naprawdę ciekawe opowiadała i pokazywała dużo zdjęć i przypadków.

Higiena zwierząt rzeźnych i mięsa:
Przedmiot momentami do złudzenia przypominał mikrobiologię. Więc mieliśmy mini powtórkę z wielu bakterii, które już przerabialiśmy. Wszystko jednak bardziej skupiało się na człowieku i zdrowiu publicznym. Codziennie inna grupa bakterii. Robiliśmy barwienia, posiewaliśmy podłoża i po tygodniu patrzyliśmy co nam wyrosło, robiliśmy antybiogram i inne podobne rzeczy. Czasami badaliśmy jakieś produkty np mięso kupione w okolicznym mięsnym na obecność bakterii. Na koniec ćwiczeń było 1 kolokwium zaliczeniowe w formie testu, niestety wielokrotny wybór :(

Prawo sanitarno-żywnościowe:
Ten moment gdy człowiek uświadamia sobie, że nie mógłby studiować prawa. Nie wiem jak to jest, ale mogłam siedzieć nad tym bardzo długo, a i tak nie mogło mi to wejść do głowy. Przedmiot poświęcony przepisom, regulacjom prawnym dot działalności Inspekcji Weterynaryjnej, dobrostanowi zwierząt, kontrolom zakładów, ubojowi itd. Na każdym ćwiczeniu analizowaliśmy inne rozporządzenie i staraliśmy się to zrozumieć i łopatologicznie wyłożyć. To był mały wstęp przed ćwiczeniami z higieny mięsa w semestrze letnim. Warto to wszystko wiedzieć, ale niestety w moim przypadku za długo to nie umiało wysiedzieć w mojej głowie. Na koniec ćwiczeń kolokwium zaliczeniowe - z tego co pamiętam 5 pytań otwartych.
Wykłady: Nieobowiązkowe

Higiena środków żywienia zwierząt:
Przedmiot potocznie nazywany "Paszami". Trochę o żywieniu zwierząt gospodarskich, trochę o jednostkach chorobowych zwierząt wynikających z niedoboru pewnych składników bądź błędów żywieniowych. Ćwiczenia prowadzone w postaci seminarium. Na zakończenie było kolokwium opisowe - 1 pytanie.
Wykłady: Nieobowiązkowe

Fakultety:


1 komentarz:

  1. Bardzo ciekawy wpis! My ostatnio trafiliśmy na okulistyka weterynaryjna i okazało się, że nasz ONek ma problemy z wzrokiem. Na szczęście nie jest to duża wada i da się mu pomóc.

    OdpowiedzUsuń