sobota, 22 sierpnia 2015

Szkolne akcje na rzecz zwierząt

Witajcie!

Ostatnio jestem trochę zabiegana. Zawożę papiery, urządzam mieszkanie i szukam materiałow na 1 semestr. Do początku studiów został 1 miesiąc! AAAAA! Ale do rzeczy.
W dzisiejszej notce przybliżę wam trochę pewną kwestię (tak jak w tytule) - szkolnych akcji na rzecz zwierząt/schroniska.  Może zachęci was to do działań. Ja takie akcje urządzałam oczywiście za zgodą dyrektorki na rzecz lokalnego schroniska, ale wy oczywiście możecie znaleźć sobie inny cel ( jakąś organizację, może na operację zwierzaka) Myślę że to świetna alternatywa dla ludzi którzy nie mają czasu na wolontariat w schronisku. Pokrótce opowiem wam jak ja to wszystko zorganizowałam. Oczywiście ważny jest PLAN i zgoda dyrekcji. Moja akcja to był tzw " Tydzień zwierząt" ( u was może być to tylko jeden dzień. Z własnej perspektywy wiem że tydzień = dużo zamieszania). Wraz z trójką kolegów(wolontariuszy) zrobiliśmy koszulki, puszki na datki. Plan był taki że:
 1) 3 RZECZY= ŁAPKA
za  3 rzeczy dla psów ( od posłania po karmę, smycze, smaczki ) dostawało się tzw łapę (była to łapka psa wydrukowana na kartce) która zwalniała od pytania, albo była nieprzygotwaniem na daną lekcję. Ale uważajcie! krętaczy nie brakowało ( co jest bardzo smutne, bo cel był przecież szczytny) niektórzy potrafili przynosić zwykłe 3 saszetki za 1zł w żabce i żądali łapki. Albo próbowali kserować swoje i oszukiwać nauczycieli. Dlatego łapki rozdawaliśmy w czasie przerwy w gabinecie pedagoga, pani użyczyła równiez swojej pieczątki i podpisywała każdą łapkę z osobna aby nie udało się oszukać! *A nauczyciel zabierał na lekcji. *

2) KTÓRA KLASA WIĘCEJ KG KARMY =ZŁOTA KARTA
 rywalizacja między klasami. Ta która przyniosła więcej kg karmy  dostawał tzw "złotą kartę przyjaciół zwierząt" która dawała albo dodatkowe dni wycieczki, albo nieprzygotowanie dla całej klasy na dany wybrany dzień, albo noc w szkole ( kwestia dogadania z dyrekcją)

SPRZEDAŻ NA RZECZ ZWIERZĄT
3) sprzedawanie tostów, gofrów i ciast na korytarzu

ZBIÓRKA PIENIĘDZY
4) obchód wszystkich klas z puszką do której uczniowie wrzucali pieniądze .

PS: im bardziej chwytne hasła tym więcej zainteresowanych! :)

Jak  dzisiaj o tym myślę to dodałabym jeszcze licytację rzeczy przyniesionych od ludzi lub nieprzygotowań czy innych fantów od nauczycieli. Może znalazłoby się kilku zainteresowanych. Ale i tak byłam zadowolona. Akcję robiłam w ciemno, nigdy wcześniej czegoś takiego nie praktykowałam i byłam ogromnie zadowolona z rezultatów. Miałam cały samochód jedzonka i posłań etc oraz pieniążki (ok 2 tys) dla psiaków. Ludzie pod koniec tygodnia mieli już dość, ale ja wiem że było warto. Nasze schronisko podarowało potem szkole wielką antyramę z podziękowaniami, my wolontariusze oczywiście też dostaliśmy po dyplomie ( bardzo miła pamiątka na przyszłość)! Mam nadzieję że ten post zainspiruje was do działania bo to tylko przyjemność. Szkoła również patrzy miło na to gdy uczniowie sami wychodza z taką inicjatywą. I najważniejsze: pomyśleć ile pasiaki z tego będą miały!!

Działajcie!!

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Jak wykarmić/ opiekować się osieroconymi kocimi oseskami

Dzisiaj notka z życia wzięte. Ale zanim to ...mówiłam wam jak mili są ludzie na weterynarii? Wiem, że jeszcze za dużo na ten temat nie mam do powiedzenia, ale pierwsze wrażenia są bardzo dobre. Dużo udzielam się w grupie na facebooku i muszę przyznać że znalazło się kilka osób ze starszych lat, które są w stanie odpowiedzieć wyczerpująco na moje każde pytanie. Obiecuję, że za rok odpłacę tym samym pierwszoroczniakom! Chyba tym wszystkim przejmuję się aż ZA bardzo. Idzie zwariowac. Ale założę się że nie tylko ja !

 

A więc przechodząc do rzeczy.... dzisiejsza notka będzie poświęcona temu jak wykarmić małe kociątka. W sumie temat mało związany z samymi studiami, ale jakże przydatne na przyszłość gdy sami znajdziecie się w takiej sytuacji. Mi zdarzyło się to już 2 razy. Niestety raz kotki nie przeżyły. Musimy się z tym liczyć. Wtedy nie można obwiniać siebie. Małym oseskom bez matki ciężko przetrwać. Nawet weterynarze mają związane ręce, do 1 miesiąca nie można podawać żadnych leków małym kotkom bo są zbyt słabe. Tym bardziej że często nie znamy matki kociątek. Czy była szczepiona i odrobaczona? Może przekazała małym robaki etc. Gdy sami znajdziecie małe kotki pierwszą i najważniejszą rzeczą jest :
1. Rozejrzyjcie się w okół czy aby na pewno kotki zostały porzucone. Może kotka poszła akurat coś zjeść.
Częstym błędem człowieka jest to że za wcześnie ingeruje w taką sytuację. Gdy weźmiemy małe na ręce to nie ma juz odwrotu bo kotka może nie zaakceptować naszego zapachu (ktory przekazaliśmy małym dotykając ich). W mleku matki są niezbędne przeciwciała potrzebne maluchom dlatego zastanówmy się porządnie zanim wkroczymy do akcji.
Gdy jesteśmy pewni że małe zostały porzucone:
2. Zapewnijmy im ciepłe miejsce spoczynku
warunki mają być zbliżone do warunków naturalnych czyli: brzuszka matki z którego bije ciepło i ogrzewa kociaki. Małe kotki szybko tracą ciepło. Dlatego trzeba zadbać o tym aby nie brakowało im tego ciepła. Radzę wam termofor zawinięty w koc ( aby kotki się nie poparzyły) lub po prostu plastikową butelkę z ciepłą wodą również owiniętą kocem/ręcznikiem. Wodę należy wymieniać co ok 2h aby była ciepła.
Samo miejsce przebywania kotków powinno być spokojne ( jeśli mamy inne koty lub zwierzęta należy je odseparować bo mogłyby zrobić im krzywdę) Najlepiej żeby było to wysokie pudełko z poslaniem ( aby kotki nie wypadły) Gdy to zapewnione następna kwestia to pokarm.
3. Karmimy kotki specjalnym mlekiem dla małych kotów kupionym u weterynarza lub w ostateczności Bebikiem dla dzieci (Nigdy mlekiem krowim kotki nie trawią laktozy!! )
mleko nie powinno być za gorące najlepiej przed przygotowaniem dać kilka kropli na zgięcie łokcia i zobaczyć czy nas parzy jeśli nie to karmimy kotki. Przez pierwsze 2 tygodnie co 2h w ciągu dnia i co 3h w ciągu nocy ( tak, tak niestety wiąże się to z pewnymi wyrzeczeniami). Potem już rzadziej po miesiącu można spróbować z saszetkami dla małych kociaków. Co do sposobu karmienia najlepsza będzie buteleczka dla kotkow kupiona u weterynarza lub jakakolwiek inna mała butelka z malutką (!) dziurką w smoczku. Ostatecznie pipeta lub strzykawka. Ale radzę uważać bo można wlać za dużo do pyszczka i kotek się zakrztusi mleko pójdzie no noska i kotek łatwo może nabawić się zapalenia płuc czy innych. Wszystko robimy delikatnie!!!! Po nakarmieniu :
4. Delikatnie masujemy wacikiem zwilżonym ciepłą wodą - okolice brzuszka i narządów rozrodczych.
Brzuszek aby pobudzić do trawienia ma to imitować ciepły język kotki, genitalia aby pobudzić kotka do "siusiania". Należy również ( tutaj radzę bagietkę, jest lepsza!) masować okolice odbytu aby wymusić wydalenie kału przez kotka. Kotek musi średnio zrobić "kupkę" raz na dzień, maksymalnie raz na 2 dni. Nie możecie się łatwo poddawać. To wcale nie jest łatwe. Cierpliwości!

Oczywiście posłanie kotków zmieniamy co jakiś czas, aby było czyste. Myślę że to najważniejsze co powinniście wiedzieć. Dołączam również zdjęcia osesków które ja niańczyłam:



Mały Frędzelek z misiem, aby było mu raźniej!

Niesforna mamusia ktora zostawiła kotki w mrozie na lodowatej ziemi i nie raczyła się nimi opiekować. ( kotka jest dzika, dokarmiamy, ją to już 2 miot który porzuciła )

Pozdrawiam!



środa, 5 sierpnia 2015

Źle napisana matura: co dalej?

Cześć wszystkim!
Przygotowania na weterynarię idą pełną parą i chociaż do wszystkiego zostały jeszcze AŻ dwa miesiące ja przeżywam tak jakbym jutro miała iść co najmniej na moje pierwsze kolokwium. Pod koniec sierpnia przeprowadzka do Wrocławia i zupełnie nowe życie. Nie mogę się już doczekać! W dzisiejszej notce chciałabym już zamknąć temat matur i związanych z nimi przygotować. Przedstawię wam kilka opcji i porad (z własnego doświadczenia). Oczywiście nic nie chcę nikomu narzucać, to indywidualna decyzja. Ale rozważymy wszystkie ZA i PRZECIW każdej opcji. A więc miłego czytania.

Gdy matura poszła źle a naprawdę bardzo, bardzo zależy wam na weterynarii jedyne co możecie zrobić (poza pójściem na płatne studia, ale tam niestety też jest próg punktowy na który nie każdy się łapie) jest poprawa matury. Musicie liczyć się z tym że nie będzie łatwo, że trzeba dużo pracować i być zapartym w dążeniu do celu. No i przede wszystkim z tym że nie zawsze się udaje....

1. STUDIOWANIE INNEGO KIERUNKU ORAZ RÓWNOCZESNE UCZENIE SIĘ DO MATURY.
Pamiętam, że miałam podobny dylemat. Z jednej strony wszyscy idą na studia, już chciałoby się wyrwać z domu, zasmakować studenckiego życia, a z drugiej strony perspektywa uczenia się czegoś co nas w ogólne nie interesuje i uczenia się pod kątem matury. Bo niestety trzeba powtarzać. Na studiach nie uczymy się rzeczy przydatnych na maturę. Niestety. Trzeba samemu zagospodarować sobie czas i usiąść i się uczyć. Trochę ciężko biorąc pod uwagę że pierwszy rok na studiach zawsze jest jednym z najcięższych. Dużo nauki, mało czasu wolnego. A co to mówić jeszcze o rzetelnej nauce pod maturę? A tutaj jakaś imprezka ze znajomymi, tu to tu tamto i tak mamy już maj i zdajemy sobie sprawę że nic nie zrobiliśmy aby się pouczyć do matury. I albo się uda albo nie. Trochę ryzykowne. Dlatego nie jestem zwolenniczką takiego rozwiązania. W dużej mierze taki rok studiowania nic nam nie daje. Może z wyjątkiem przepisania kilku przedmiotów jeśli studiowaliśmy coś pokrewnego. Wiem że sporo moich znajomych miało taki plan. Ale im nie wyszło, brak czasu. Podeszli do poprawy nieprzygotowani. Albo po prostu zrezygnowali bo spodobał im się dany kierunek.
Podsumowując:
(+) można przepisać kilka przedmiotów i mieć je potem z głowy na weterynarii
(+) oswajamy się ze studiowaniem i życiem jako student ( :D)
(-) moim zdaniem marnowanie roku/czasu na studiowanie czegoś co nas nie interesuje
(-) brak czasu na rzetelną naukę do matury
(-) marnowanie pieniędzy (studiowanie w końcu też coś kosztuje)

2. GAP YEAR= ZOSTAJEMY W DOMU I UCZYMY SIĘ DO MATURY 
Ja sama wybrałam to rozwiązanie. Rzecz gustu. Ale wiedziałam że jeśli chcę naprawdę poprawić wyniki muszę się do tego porządnie przyłożyć aby nic mnie nie rozpraszało. Miałam sporo czasu co z jednej strony wcale nie ułatwiało sprawy. Trzeba umieć zorganizować sobie pracę tak aby nic nie zrobić ani za późno ani za wcześnie. Czasami mi się nie chciało, byłam rozleniwiona i tylko silna motywacja pchała mnie do tego aby wstać z łóżka i zasiąść do książek. Drugim problemem była też psychika. Zamkniecie w czterech ścianach. Znajomi studiują, porozrzucani po całej Polsce, a Ty siedzisz w domu i zakuwasz. Czasami było ciężko. Szło zwariować. Ale nie żałuję i wiem że zrobiłam wszystko aby się dobrze przygotować. Wszystko powtórzyłam, wiele rzeczy się rozjaśniło. Idąc na maturę czułam się naprawdę przygotowana. Jedyne co źle zrobiłam to to że za duże tępo sobie narzuciłam. Pamiętajcie że nigdy nie można nadwyrężać umysłu. W dniu matury strasznie bolała mnie głowa. Ale zrobiłam wszystkie zadania. Jeśli wybierzecie tę opcję to przede wszystkim zróbcie sobie porządny plan działania, co kiedy, jak itd. Ja zaczynałam od września szłam działami, od początku. Trzeba robić dużo zadań, najlepiej od razu. Potem teoria aby z głowy nie wypadło. Więcej porad jak się przygotować do samej matury znajdziecie w mojej poprzedniej notce: >TU< . 

(+) mamy dużo czasu na naukę/skupiamy się głownie na tym
(+) przez ten czas mimo ciężkiej pracy możemy też odpocząć od tego wszystkiego (wyścigu szczurów etc)
(+) możemy pracować w weekendy lub na początku roku i odkładać pieniądze na studia
(-) trzeba wziąć pod uwagę że może nie udać się poprawić matury i wtedy też zmarnujemy rok na siedzenie w domu
(-) siedzenie w domu może być przygnębiające, jeśli wszyscy w okół chwalą się tym jak fajnie jest na studiach

3. WETERYNARIA NIESTACJONARNA I POPRAW MATURY
Istnieje też takie rozwiązanie. Niestety w dużej mierze to strata pieniędzy. Z tego co się orientowałam dziekan nie pozwala przejść z niestacjonarnych na stacjonarne 2 rok nawet jeśli poprawiliśmy maturę. Jakby nie było mają z nas pieniądze. Wtedy trzeba zaczynać cały rok od nowa. Jesteśmy rok w plecy i musimy przechodzić przez to wszystko jeszcze raz.
(+) możemy zobaczyć jak to jest studiować weterynarię
(-) zmarnowanie pieniędzy
(-) marnowanie pieniędzy jak i czasu potem trzeba powtarzać cały rok

4. STUDIUM (TECHNIK WETERYNARII)
Sama osobiście się nie orientowałam, ale słyszałam że jest takie kilkuletnie (bodajże 2 czy 3) studium. Ale niestety wiąże się to z kosztami oraz trzeba się liczyć z tym że taki technik ma związane ręce. Często traktowany jest jak "podaj, przynieść, pozamiataj" nie ma kompetencji aby robić większość zabiegów. Co na pewno nie satysfakcjonuje wiele osób które poważnie myślą o weterynarii
(-) wydatki, studium kosztuje
(-) znacznie ograniczone kompetencje

5. STUDIA NIESTACJONARNE
Jeśli ktoś może sobie pozwolić na to finansowo i łapie się w progu (a przyznam że w tym roku były całkiem wysokie bo aż 135 pkt) to takie wyjście jest całkiem satysfakcjonujące. Po 3 latach (jeśli sobie poradzicie) przechodzi się na stacjonarne i nic się nie płaci. Można studiować nawet jeśli nie mieścicie się w progu na stacjonarne, ale niestety odbija się to na waszych kieszeniach. Z tego co slyszalam studentów nie dyskryminują. Swoją nauką możesz pokazać że jesteś nawet lepsza niż Ci na stacjonarnych. Nie warto czuć się gorszym. Niektórzy mają po prostu mniej szczęścia na maturze a studia i tak weryfikują wszystko. Warto walczyć o marzenia!