czwartek, 31 marca 2016

Swojec

Cześć! 

W dzisiejszej notce opowiem Wam trochę o Swojcu i mam nadzieję, że wystarczająco zachęcę abyście w przyszłości sami się tym zainteresowali bo rąk do pomocy niestety brakuje, a uważam że dla młodego weterynarza każda okazja na jakikolwiek kontakt ze zwierzęciem to świetna sprawa! ( Dotyczy to głownie studentów z Wrocławia, zootechików również, ale założę się że inne uczelnie mają podobne placówki, gdzie też chętnie przyjmą ludzi do pomocy )

Zanim jednak przejdę do rzeczy gorąco zachęcam do udzielana się, buduję ten blog razem z Wami jeśli macie jakiś problem, pytanie to śmiało piszcie, pomysł na nową notkę? Super! Dajcie znać :) Wiem, że sama przed tym wszystkim miałam 10000 pytań, a kto pyta nie błądzi. Zachęcam również do obserwowania bo w końcu wyczaiłam to wszystko i dodałam z boku w pasku możliwość obserwowania. Znajdziecie tam też mojego maila, bo kilka osób prosiło o kontakt!!

Wracając do tematu.... wiem mam tendencję do zbaczania z tematu :P...... Co to jest w ogóle Swojec? To Rolniczy Zakład Doświadczalny Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu znajdujący się na ulicy Wschodniej 68 (dojedziecie z pl. Grunwaldzkiego autobusem linii 115 ) ośrodek zajmuje się głownie chowem i hodowlą krów, małych przeżuwaczy- owce, drobiu i dwóch lam ! :D ( poza tym są tam też pola, maszyny ale to bardziej w temacie rolników itd) Jest otwarty dla wszystkich chętnych weterynarzy i zootechników. Przez ostatnie tygodnie trwają tam wykoty owiec. Jest mnóstwo pracy przy przyjmowaniu porodów, karmieniu i kolczykowaniu maluchów i inne drobne pracach przy których poradzi sobie nawet początkujący student. Ja zauważam smutną tendencję, że mimo otwartych drzwi do tego aby się nauczyć czegoś nowego, zdobyć jakieś doświadczenie tak trudno jest z tym aby kogoś zachęcić do BEZINTERESOWNEJ pomocy. Zazwyczaj pojawiają się te same nazwiska i w sumie trudno mieć tu do kogokolwiek pretensje. Ale dziwi mnie fakt, że jest tak mało chętnych ludzi, szczególnie wśród młodszych którzy tak naprawdę nie mieli jeszcze żadnego kontakt z tego typu rzeczami. Śmieszy mnie potem takie biadolenie " a my nic przy zwierzętach nie robimy,zero praktyki" no dziwne bo ludzie nawet jak mają wszystko podane na tacy to nie korzystają. A tu wystarczy tylko zakasać rękawy i wziąć się do roboty. Sami widzicie to nic nie kosztuje. Wystarczy poświęcić swój czas... Ja wychodzę z założenia że teraz jest mój najlepszy czas i powinnam jak najlepiej go wykorzystywać, uczyć się, działać. Myślę że inni też to doceniają. A poza tym czy jest coś urokliwszego niż  stado małych owieczek?!! Czasami łapię się za głowę i naprawdę zadaję sobie pytanie co Ci ludzie robią na weterynarii?! Mamy tyle sposobności na praktyki, naukę a tak mało osób z nich korzysta. Jak zwykle się rozwodzę nad ludźmi, wybaczcie ale trzeba czasami ponarzekać. Broń Boże aby sama uważała się za ideał, przykład, ale to po prostu widać czy komuś zależy czy nie. Nawet Pani kierownik mówi że prawdziwego pasjonata zauważa się po tym jak sam przyjdzie, chce coś robić, uczyć się. Oczywiście ja zagospodarowałam trochę czasu, pojechałam. Niestety sama trochę późno się o tym wszystkim dowiedziałam. Ale byłam chociaż te kilka razy. Czego się nauczyłam? A chociaż tego że przyjmowałam po raz pierwszy poród i to pośladkowy. Dla mnie to naprawdę wielkie WOW bo nigdy wcześniej nie miałam z tym do czynienia, poza tym karmiłam maluszki, kolczykowaliśmy je, pobieraliśmy krew i takie różne. Dla mnie frajdą było już samo siedzenie z nimi w zagrodzie, a co dopiero co innego. Szkoda że teraz powrót do nauki i znowu to wszystko będzie mnie goniło. No ale cóż. Zachęcam Was do korzystania, zwłaszcza teraz gdy jesteśmy na studiach i możemy się wiele nauczyć (nikt od razu nie wymaga od nas wiedzy, uczymy się i to nas przywilej) wyciskajmy życie jak cytrynkę i te studia. Bo moim zdaniem weterynaria to nie samo siedzenie przy książkach, a na tych studiach i tak mało jest praktyki samej w sobie .. zacznijmy chociaż od tak małych rzeczy. Może czyta to teraz przyszły student weterynarii we Wrocławiu. Zachęcam, dowiadujcie się, chodźcie, pytajcie, uczcie się! :)
A teraz kilka fotek:



        Maluszki!


 Krówki i lama- Peryskop






niedziela, 20 marca 2016

Co nowego?

Cześć!!!
Dzisiejsza notka będzie trochę chaotyczna, za co z góry przepraszam....
Trochę się nie odzywałam, brak czasu daje mi się we znaki wraz z rozpoczęciem nowego semestru. Mimo że minęło zaledwie kilka tygodni 2 semestru to ja już siedzę po uszy w książkach. Doszła nam biochemia, genetyka i inne przedmioty które wymagają nauki na wejściówki i nie tylko. Trochę ciężko było mi ruszyć na nowo z kopyta i ustalić sobie odpowiedni plan działania bo zajęcia mam ułożone naprawdę beznadziejnie :( Ale na razie idzie mi całkiem nieźle, zdążyło mi już wskoczyć kilka 5! (np z anatomii z miednicznej!! <3 ). Muszę przyznać, że naprawdę mam szczęście do prowadzących! Nie mam co narzekać. A na tej uczelni to naprawdę czasami być albo nie być. W tym semestrze anatomia z Dr. Ch. To świetny człowiek, rzeczowy, wszystko super wytłumaczy. Cudo!! Biochemia NA RAZIE nie wydaje się jeszcze taka straszna, chociaż jak patrzę na te wszystkie notatki do egzaminu  to przeraża mnie sama myśl o tym co to będzie na 2 roku hahahah.  Powoli zaczynam myśleć o sesji W TYM semestrze, naprawdę nie wiem jak mam znaleźć czas na powtarzanie czegokolwiek............... witajcie na weterynarii !!! Czasami dochodzę do wniosku że powinnam odpuścić sobie niektóre przedmioty, na pewno miałabym większy luz, ale jestem po prostu zbyt ambitna. Tak poza tym to podoba mi się wszystko, nawet rysowanie robaków na biologii. Nie znajdziecie chyba drugiego tak zadowolonego człowieka jak ja! Czasami jak widzę te wszystkie osoby, które tak bardzo chciałaby być teraz na medycynie to w duchu dziękuję, że jestem tu gdzie jestem i że w pełni jestem z tego wyboru zadowolona!! Nie widzę siebie nigdzie indziej i choć ludzie mówią że z samej miłości do zwierząt się nie wyżyje, ja jestem zdania że najważniejsze to kochać to co się robi i w pełni się temu oddawać! To takie moje małe motto, jeśli idziecie na studia tylko dla pieniędzy czy "bo rodzice chcieli" to krzyżyk Wam na drogę. To naprawdę potem widać komu zależy i kto naprawdę chce to robić, a kto nie. Ale wracając do tematu w tym semestrze również udaje mi się regularnie chodzić doambulatorium. Ostatnio doktor zaprosiła mnie do siebie do kliniki na kastrację świni. To było przeżycie!! Szczególnie że w połowie operacji Kazik ( tak świnka miała na imię :P ) się obudził. Tak przeraźliwego skrzeczenie nigdy w życiu nie słyszałam. I choć doktor śmiała się że pewnych rzeczy w naszym zawodzie nigdy w pełni nie da się przewidzieć to  ani trochę mnie to nie zniechęciło czy przeraziło....człowiek uczy się przez całe życie i chociaż idąc na te studia bałam się że sobie nie poradzę to dziś jestem pewna że pokonam wszelkie przeciwności losu, niezależnie od opinii innych ludzi ja niezmiennie robię swoje! Chociaż zdaję sobie sprawę, że tak naprawdę kiedyś jak już skończę te studia będę musiała wybrać jeden kierunek w którym pójdę i w którym będę się rozwijała. Na razie jestem otwarta, wszystkiego próbuję i nie zamykam się na nowe wyzwania. Dzisiaj jeszcze nie jestem w stanie powiedzieć w której konkretnie specjalizacji widzę siebie za kilka lat... szczególnie że jestem dopiero na 1 roku. Ale chcę spróbować wszystkiego :) Ostatnio myślę dużo o dzikich zwierzętach. Mieliśmy w klinice węże i jaszczurki i inne słodziaki  to byłam w siódmym niebie. Już wcześniej ciągnęło mnie do egzotycznych zwierząt. Jak byłam mała to chciałam wyjechać i pracować w rezerwacie. Dzisiaj wiem że są to dalekie marzenia ale czemu nie... może kiedyś się uda.  Na razie w klinice pracuję głownie z kotami i psami co również sprawia mi mnóstwo frajdy. Jestem takim człowiekiem, że nie potrafię jednoznacznie stwierdzić, które zwierzęta lubię najbardziej..WSZYSTKIE!! Na dzisiaj koniec moich filozoficznych przemyśleń, wracam do szarej rzeczywistości - nauka :D A na deser kilka zdjęć . Trzymajcie sie!



Świnia wietnamska - Kazik - kastracja