piątek, 8 września 2017

Praktyki Hodowlane

Witam wszystkich!

Dzisiaj opowiem Wam trochę o obowiązkowych praktykach hodowlanych odbywających się po 2 roku. Właśnie wróciłam ze swoich praktyk więc jestem na świeżo z tematem. Muszę przyznać, że jestem bardzo miło zaskoczona przebiegiem praktyk i tym czego doświadczyłam. Jeśli obserwujecie mnie na instagramie zapewne widzieliście masę zdjęć które starałam się na bieżąco wrzucać. Poza tym, że ciężko pracowałam również świetnie się bawiłam. Myślę, że mogę spokojnie zaliczyć to do wakacyjnej przygody. Dużym plusem był dla mnie fakt, że w gospodarstwie w którym byłam przebywało kilka gatunków więc mogłam się nauczyć wszystkiego po trochu i obcować z wieloma zwierzętami. Poznać ich zwyczaje, strukturę stada itd. Zanim  na dobre rozpiszę się jak wyglądały moje praktyki  przejdę najpierw do kilka najważniejszych informacji jak wygląda to we Wrocławiu.

Spotkanie w sprawie praktyk: jest obowiązkowe. odbywa się w 4 semestrze. Poinformuje Was o tym koordynatorka praktyk. Podczas spotkania jest szkolenie BHP, a po nim krótka prelekcja dotycząca tego w jakich ośrodkach można odbywać praktyki, jaka jest minimalna liczba osobników w ośrodku  umożliwiająca obycie praktyk  oraz lista i opis gospodarstw które mają podpisane umowę z uczelnią. Pani Doktor pokaże Wam jakie dokumenty musicie wypełnić, gdzie i do kiedy je składacie. Jeśli zdecydujecie się odbywać praktyki z ramienia uczelni sprawa jest prostsza. Starości robią listy w których się zapisujecie do danego ośrodka oraz wybieracie preferowany termin. Jeśli ktoś woli samemu zorganizować sobie praktyki ( ja tak uczyniłam) musi składać dodatkowe papiery i Pani Doktor musi wyrazić na to zgodę. Z tym jest większy problem bo czasami ośrodki nie spełniają wymogów Pani Doktor.

Z jakimi gatunkami można pracować: Nasza uczelnia stawia nacisk na zwierzęta gospodarskie i tylko takie wchodzą w grę czyli BYDŁO, OWCE, KONIE, KOZY, ŚWINIE, DRÓB. Wielu osobom to się nie podobało. Ja na początku miałam mieszane odczucia. Z jednej strony kocham wszystkie zwierzęta z drugiej bardzo chciałam iść w kierunku który sama sobie już wyznaczyłam czyli egzotyki. Ponad to zniechęcają mnie wszelkie gospodarstwa w których na zwierzęta patrzy się tylko jak na produkt, a niestety tak jest w większości gospodarstw w których hoduje się w/w zwierzęta. Jednak mimo wszystko jestem bardzo zadowolona. że wyszło jak wyszło i że mogłam lepiej poznać zwierzęta gospodarskie, które często stoją w cieniu małych zwierząt. Było to dla mnie super doświadczenie i utwierdziło mnie w przekonaniu że każde zwierzę jest wyjątkowe na własny sposób.  Pokazało też że jestem w stanie poradzić sobie z pracą z takimi zwierzętami i że nic nie jest mi straszne :)

Moje praktyki: Zaczęły się 16 sierpnia i trwały pełne 2 tygodnie. Udało mi się trafić na ludzi którzy bezpłatnie zapewnili mi zarówno nocleg jak i wyżywienie. Pracowałam również w weekendy. Zdecydowałam się na Gospodarstwo Ekologiczne. Sama załatwiłam wszelkie potrzebne papiery. Gorączkowo przeszukiwałam internet bo chciałam znaleźć miejsce gdzie naprawdę się czegoś nauczę. Państwo przyjęli mnie do siebie i byli bardzo gościnni i nastawieni na to aby jak najwięcej mi pokazać i nauczyć. Do tej pory jestem zadowolona z wyboru gospodarstwa i nie zamieniłabym tych praktyki na żadne inne. Z dala od zgiełku, piękne widoki, malownicze pola. To były zdecydowanie najlepsze wakacje w moim życiu. Gospodarstwo zajmowało się hodowlą OWIEC wrzosówek ( i był to główny gatunek który zamieściłam w podaniu o praktyki. Bardzo chciałam pracować z owcami dlatego, że miałam już jakieś doświadczenie z tym gatunkiem), poza tym było BYDŁO piękne highlandery, ŚWINIE mangalice, które miały piękne kręcone włosy!!! KOZY, DANIELE ( cudowne zwierzęta!! pokochałam je odp pierwszego wejrzenia) KRÓLIKI, KURY, KACZKI oraz psy i koty! Wiele wspaniałych gatunków, które mogłam poznać bliżej. Bardzo podobało mi się to że zwierzęta były hodowane jak najbliżej natury. Owce miały wybiegi stanowiskowe, zmieniane co ok. 3 dni. Do tej pory miałam do czynienia tylko z rasą Olkuską, która przebywa u nas na Swojcu. Owce są świetne! Uwielbiałam je obserwować i  karmić ziołami. Najwięcej pracy przy owcach jest podczas wykotów, które w przypadku wrzosówek wpadają na kwiecień ( oczywiście dostałam zaproszenie od Państwa na przyjazd w kwietniu aby pomóc im przy wykotach! Super sprawa!) Pani domu wykonywała z owczej wełny różne wyroby, biżuterię i ozdoby. Prowadziła warsztaty dla ludzi. Dzięki temu nauczyłam się kilu sztuczek i mogłam sama wykonać małe prezenty dla rodziny!. Jednymi ze zwierząt, które najbardziej mi się podobały były DANIELE. Lubiłam je karmić, niektóre przychodziły jeść z ręki, codziennie zrywałam im świeże owoce i zanosiłam do zagrody. W stadzie było dużo młodych, które urodziły się w czerwcu. To niesamowicie inteligentne i sprytne stworzenia! Nie należy ich lekceważyć. Czas na praktykach leciał zdecydowanie za szybko. Dzień zaczynał się od porannego obchodu  i karmienia wszystkich zwierząt ( a było ich trochę), sprawdzałam wybiegi czy wszystko w porządku ze zwierzętami. Część zwierząt znajdowała się na dole przy budynkach mieszkalnych, a część na górze na polach. Trzeba było codziennie przemierzać kilka razy dziennie ten odcinek dzielący te dwa miejsca i muszę przyznać że początkowo bolały mnie nogi!! Reszta dnia zależała od tego co akurat trzeba było zrobić. Sprzątałam kurniki, zbierałam zioła dla kóz i królików, kosiłam trawę, zbierałam owoce, była też inspekcja weterynaryjna, poza tym Państwo dużo ze mną rozmawiali. Nauczyli jak wykonywać niektóre zabiegi, gdzie pobierać krew, jakie są najczęstsze choroby. Widać że byli zaangażowani równie mocno jak ja za co jestem im ogromnie wdzięczna! Co ważne udowodniłam, że praktykanci mogą być w porządku bo niestety mieli złe wspomnienia z poprzednimi praktykantami. 2 dnia mojego pobytu miałam kontrolę Pani koordynatorki. Przyjechała do mojego gospodarstwa, zadawała pytani,a oglądała zwierzęta. Było miło i nie mam co narzekać na taki obrót sprawy! Muszę przyznać, że przywiązałam się do zwierząt jak to ja. Pod koniec praktyk byłam bardzo wdzięczna losowi, że przywiódł mnie akurat tutaj i za to że mogłam doświadczyć pracy ze zwierzętami gospodarskimi, które niestety nie cieszą się taką popularnością. Trochę to przykre bo to też żywe istoty, a często są traktowane przedmiotowo. Uważam, że każde stworzenie zasługuje na chociaż odrobinę empatii i serca. Może weźmiecie mnie za wariatkę ale uwielbiałam siedzieć w kurniku i przytulać kury. Miały takie miękkie piórka i bystre oczy. Zaczęłam na to patrzeć z zupełnie innej perspektywy i muszę Wam powiedzieć, że cholernie mocno KOCHAM WSZYSTKIE ZWIERZĘTA. Cieszę się, że mam cudowne studia i takie życie jakie mam. Czasami narzekam, wiele rzeczy mi się nie podoba, ale nie zamieniłabym tego życia na żadne inne. Wiele jeszcze przede mną i patrzę na to jak na szansę którą dał mi los mimo wielu przeciwności. W końcu jest tak jak powinno być. Wiele ludzi zawsze posądza mnie o zbytni optymizm i patrzenie przez różowe okulary. Może i tak jest, ale wolę to niż niepotrzebne zamartwianie i zgorzkniałość. Wiem, że jestem na dobrej drodze, nie zawsze będzie łatwo i przyjemnie, ale jakoś dam radę!

Zaliczenie praktyk: Ja swoje praktyki zaliczyłam 1 września. Ludzie, którzy mają szansę na stypendium rektorskie mogą ubiegać się o wcześniejsze zaliczenie. Ze względu na to że przy składaniu stypendium trzeba mieć już wszystkie oceny i zaliczenie wpisane w systemie. Reszta osób ma zaliczenie praktyk jakoś w 2 tygodniu października.  Pani doktor zadaje kilka pytań osoby u których była na kontroli mają to szczęście, że nie drąży za bardzo tematu. Trzeba trochę poczytać, najlepiej książkę z chowy. Kilka osób odsyła na inny termin aby się poduczyli. Generalnie nie jest źle! Trzeba mieć wypełnioną  przez właściciela OPINIĘ oraz uzupełniony DZIENNICZEK PRAKTYK.



















czwartek, 27 lipca 2017

Jak przetrwać 4 semestr na Weterynarii?

Witajcie Kochani!
Wracam do Was z kolejnym postem  z serii " jak przetrwać na Weterynarii" tym razem opisującym przedmioty z 4 semestru. Jestem w pełni zregenerowana bo własnie wróciłam ze słonecznej Grecji!! Przede mną jeszcze praktyki hodowlane, których nie mogę się doczekać!! Na pewno powstanie osobna notka jak już będę po wszystkim :) 2 rok wymęczył mnie trochę bardziej od 1 o czym już Wam wspominałam. Zwłaszcza sesja letnia  była ciężka, bo wszystko się skumulowało i nie było czasu dosłownie na nic!!! Jednak ja zawsze podkreślam, że nie jest tak źle jak mówią inni. Grunt to dobra organizacja czasu i na pewno sobie poradzicie! Mi udało się w tym roku osiągnąć średnią 4,8 i jestem z siebie naprawdę zadowolona! Ciężka praca popłaca! A teraz trochę o przedmiotach z 4 semestru:

1. MIKROBIOLOGIA II
Jest kontynuacją bakteriologii szczegółowej z 1 semestru poza tym dochodzą też 2 zajęcia z grzybów. Zazwyczaj zmienia się prowadzący, a co za tym idzie również wymagania. Zdarza się, że prowadzący wymaga zupełnie co innego i często trzeba też nadrabiać materiał z 1 semestru. Jest to moment w którym jeśli wcześniej spoczywaliście na laurach to najwyższa pora wziąć się do roboty! Jest duuużo materiału, który trzeba przyswoić. Największy problem to brak odpowiednich książek. Przed kolokwium rwałam sobie włosy z głowy na myśl o tym skąd mam czerpać te wszystkie potrzebne informacje?!! Niestety polskojęzyczna literatura jest uboga w odpowiednie pozycje, a jak już coś się znajdzie to często są to przestarzałe informacje. Ja przed kolokwium wzięłam się za robienie notatek z książek angielskich, niestety zabrało mi to dużo czasu i bałam się że nie wyrobię się z materiałem. Im więcej czytałam tym większy miałam mętlik w głowie, ciężko było sobie poukładać to wszystko. Bardzo obawiałam się kolokwium bo miałam wrażenie, że wiele rzeczy jeszcze nie wiem. U naszego prowadzącego losowało się pytania na kartce: 4 pytania opisowe ( często bardzo dłuugiej odpowiedzi) i mało czasu aby wszystko napisać. U innych zdawało się ustnie. Oceny były raczej średnie, dużo osób próbowało poprawiać na lepszą ocenę. Mi na szczęście się udało i przez co doceniłam to że jednak zdecydowałam się na czytanie angielskich pozycji. Angielskie książki posiadają aktualne informacje co zapewnia lepszy star do nauki na egzamin. Bakterie kończą się koło kwietnia i w okolicach maja jest już przedtermin ( trzeba mieć 4 z obu semestrów i obecność na wykładach). Różne rzeczy się słyszało o tym jak przebiega przedtermin i od razu zaznaczę, że nie warto słuchać tych wszystkich bzdur. Człowiek tylko nastawia się negatywnie na starcie. Lepiej myśleć pozytywnie. Całą majówkę spędziłam  na nauce, tydzień wyciągnięty z życia, ale było warto!!!!. Takiej burzy mózgów jeszcze nie przeszłam! Materiał był dla mnie ciężki, każda bakteria posiada inne charakterystyczne cechy, wiele rzeczy się mieszało. To chyba najcięższy egzamin, który przeszłam do tej pory. Miałam totalny mętlik w głowie, ale na szczęście dzień przed egzaminem jak przy dotknięciu magicznej różdżki wszystko fajnie się poukładało. Zdążyłam z całym materiałem jaki sobie zaplanowałam, ale mimo wszystko obawiałam się, że może mi nie pójść. Poszłam na pierwszy ogień dlatego, że zawsze  czekanie tylko dodatkowo mnie stresuje. Po wejściu do gabinetu nerwy mnie opuściły, panowała naprawdę świetna atmosfera! Losuje się osobno 3 kartki z pytaniami : bakteriologia ogólna, szczegółowa oraz pytania z wykładów. Doktor jest bardzo wymagający, ale również sprawiedliwy. Często dopytuje o różne szczegóły.  Więc można się spodziewać wszystkiego. Generalnie bardzo miło wspominam ten egzamin jak i sam przedmiot!
Wirusologia: kierownikiem jest Pani Doktor B. Ćwiczenia zaczynają się zaraz po grzybach. Zazwyczaj ZNOWU zmienia się prowadzący. Ćwiczenia całkiem ciekawe. Zarażamy kurze zarodki, oglądamy pod mikroskopem hodowle komórkowe i wirusy. Na zajęciach można spodziewać się pytania, zazwyczaj jest też 1 kartkówka. Wykłady również ciekawe, doktor zadaje pytanie pod koniec każdego wykładu. Za dobrą odpowiedź dostaje się 1 pkt. Można dzięki temu zbierać pkt które zostaną dodane do puli pkt z egzaminu i być może wpłynie to pozytywnie na ocenę. Pod koniec jest kolokwium w formie abc u Pani Doktor, u doktora jest zdawanie ustne. Poziom trudności różny, ale nie ma co liczyć na jakieś gotowce. W tym roku wszystko się zmieniło. Trzeba mieć 4 aby zostać dopuszczony do przedterminu. Zazwyczaj ma go większość roku. Przedtermin odbywa się przed sesją po wykładzie. Pytania abc i jedno pytanie otwarte. W zakres materiału wchodzą ćwiczenia i wykłady. Forma całkiem przystępna, tylko kilka osób nie zdało. 1 termin 4-5 pytań otwartych. Raczej nie ma problemów ze zdaniem, tylko pojedyncze osoby mają 2 termin;

KSIĄŻKI:
1. Mikrobiologia Weterynaryjna - Wawrzkiewicz - TYLKO do bakteriologii ogólnej
2. Zarys klinicznej bakteriologii weterynaryjnej tom 1-2 - Biniek - do bakteriologii szczegółowej
3. Clinical veterinary microbiology - edycja 2- Markey - do wszystkiego, świetna książka
4. Diagnostyka wirusologiczna chorób zwierząt - Larski - do wirusologii

2. FIZJOLOGIA II 
W tym semestrze przerabiamy 2 działy: krew oraz trawienie. Odniosłam wrażenie, że na zajęciach w 2 semestrze więcej się dzieje. Można robić dużo praktycznych rzeczy. Liczenie leukocytów, erytrocytów, oglądanie krwinek różnych gatunków, pobieranie krwi od królika, oglądanie płynu ze żwacza owcy. Jeśli mnie śledzicie na instagramie to pewnie widzieliście sporo zdjęć pochodzących właśnie z ćwiczeń z fizjologii. W tym semestrze również zmienił mi się prowadzący co oznacza, że znowu trzeba było zmieniać swoje przyzwyczajenia. W ciągu semestru mieliśmy 2 kartkówki, Pani doktor pytała też na zajęciach i można było zdobyć fajną ocenę z aktywności. Fizjologia to taki przedmiot, który baaardzo szybko wchodził mi do głowy, nigdy nie miałam z nim większych problemów. Jedyne co mogę zarzucić to fakt, że czasami za mało mówi się o różnych gatunkach zwierząt (jak już to głównie bazujemy na owcy). Kolokwium typowo opisowe, zadania otwarte na zasadzie wymień/opisz/ czasami coś narysuj. W moim mniemaniu całkiem przystępne. Ja uczyłam się głównie z notatek z ćwiczeń i doczytywałam z książki. W tym roku profesor ustalił, że można było mieć zwolnienie gdy miało się 5 z obu semestrów ( i o jeden egzamin lżej!!). Przedtermin obowiązywał od 4,5 + obecności na wykładach. Losuje się zestawy i odpowiada na pytania. Podobno atmosfera jest bardzo fajna. 1 termin to również 5 pytan opisowych. Przedmiot raczej nie robi większych problemów. 2 termin ma zaledwie kilka osób.

KSIĄŻKI:
Skrypt do ćwiczeń
Fizjologia zwierząt - Krzymowski
Fizjologia zwierząt (TOM 1-2) Wolfgang von Engelhardt ( dla ambitnych )

3. IMMUNOLOGIA:
Mam mieszane odczucia co do tego przedmiotu. Z jednej strony bardzo polubiłam immunologię, przedmiot ciekawy, fascynującu i sprawiał, że dociekałam istoty wielu zjawisk, dużo czytałam. Na początku wszystko mogło się wydawać skomplikowane, ale w miarę nauki naprawdę czułam, że wszystko mi się w głowie układa. Z drugiej strony forma kolokwiów totalnie zniechęcała do czegokolwiek. A żebyście zrozumieli to trochę przybliżę Wam scenerię : poniedziałek.... 7 rano... kolokwium... abcd.... wielokrotnej odpowiedzi.... finał był taki, że nawet ludzie który dużo się uczyli nie zdawali, dla mnie była to całkowita loteria... niektórzy strzelali i dobrze na tym wychodzili. Totalnie nie sprawdzało to wiedzy i zrozumienia istoty przedmiotu. Może jestem idealistką, ale dla mnie taka forma sprawdzania wiedzy była nie do końca niesprawiedliwa. Ale było minęło. Mimo wszystko  spokojnie przez to przebrnęłam. Ćwiczenia ciekawe ale trwały bardzo długoo, czasami za długo (przynajmniej w moim przypadku, ciężko się skupić i wysiedzieć od 17 do 20 :( ). Było trochę praktycznych rzeczy: Test Elisa, NBT itd. Najbardziej podobały mi się końcowe ćwiczenia na których można było wykorzystać zdobytą wiedzę. Dostawało się jakiś przypadek kliniczny, wyniki testów i po kolei krok po kroczku rozwiązywało się zagadkę. Kluczem było postawienie trafnej diagnozy. Świetna sprawa!! Wykłady były również bardzo ciekawe, niestety o godzinie 7:30 :( Ale polecam chodzić, jeśli znajdziecie w sobie chociaż odrobinę samozaparcia).  Egzamin  w porównaniu do ćwiczeń był dyużo przyjemniejszy i raczej bezproblemowy jeśli ktoś się nauczył. Można było wybrać formę: ustna lub pisemna. Ustna u Pana profesora: losowało się zestawy (5 pytań) i odpowiadało. Profesor oceniał każde pytanie z osobna. Mimo różnych, skrajnych opinii egzamin był naprawdę w porządku. Druga forma pisemna: sprawdzana przez Panią profesor. Ja wybrałam ustny i nie żałowałam. Od razu znałam ocenę i nie musiałam się martwić.

KSIĄŻKI:
Immunologia- Jakóbisiak
Immunologia- Roitt (polecam wypożyczyć, książka zawiera świetne ryciny, które są wykorzystywane w wykładach, ułatwia zrozumienie)
Podstawy Immunologii - Ptak

4. ANATOMIA TOPOGRAFICZNA
Fajnie było wrócić po krótkiej przerwie z powrotem do kochanej anatomii !! Bardzo mi jej brakowało przez ten czas ! Przede wszystkim warto pochwalić wykłady, które dla mnie osobiście były jednymi z najciekawszych na tym roku. Pan Profesor przedstawia wiele aspektów z klinicznego punktu widzenia, wiele zdjęć i fajnych wskazówek. Mimo wczesnej godziny nie opuściłam żadnego wykładu! Ćwiczenia z różnymi prowadzącymi w zależności od bloku. Najpierw są ptaki i sekcja, później przechodzimy na psy: głowa i szyja, brzuch, poszczególne kończyny, jest tez preparowanie palca konia. Uczymy się robić iniekcje i wstępny wywiad z pacjentem. Ćwiczenia opierają się głównie na praktyce. Jest też wyjazd do Pawłowic, Swojca oraz USG podczas którego możemy wstępnie oswoić się z aparaturą ( każdy z nas mógł znaleźć podstawowe narządy!! Świetna sprawa). Kolokwia pisane wspólnie na wykładzie ( jest ok 4-5 kolokwiów) obowiązuje tylko materiał wykładowy, kolokwium z ptaków wyjątkowo pisany na ćwiczeniach (poziom trudności zależy od prowadzącego).  Ogólnie przedmiot przyjemny i ciekawie prowadzony. Nie ma większego problemu.

KSIĄŻKI:
Wystarczą wykłady profesora
ew. Anatomia Topograficzna zwierząt domowych - Milart
Atlas anatomii radiograficznej psa i kota ( tylko dla chętnych!!)

5. ŻYWIENIE
Podobnie jak chów i hodowla prowadzony przez katedrę z zootechniki. Zajęcia odbywały się na Biskupinie. Nie był to mój ulubiony przedmiot, ale spokojnie przeszłam go bezproblemowo. Udało nam się trafić na fajnego prowadzącego od którego dostawaliśmy fajne materiały do nauki. Wbrew wszystkiemu szybko wchodziły mi do głowy te wszystkie procenty i dawki! Na zajęciach w dużej mierze rozwiązywaliśmy zadania, wyznaczaliśmy dawki żywieniowe i inne. Większość zajęć odbywała się na komputerze co znacznie usprawniało przebieg zajęć. Niestety godzina była zabójcza... piątek do godziny 20:30!!!! Duży plus dla prowadzącego za sprawne rozłożenie kolokwiów w czasie. Na kilka tygodni przed sesją byliśmy już po wszystkim, a inne grupy pisały ostatnie kolokwium na kilka dni przed przedterminem!!!! U nas były 3 kolokwia: 1 ogólne i 2 z pasz objętościowych a 3 z treściwych. Pytania opisowe z tego co pamiętam 4-5 zadań. Jeśli ma się na koniec 5 z ćwiczeń to jest się zwolnionym z egzaminu (trzeba mieć też obecności na wykładach). Jak dla mnie super opcja, znacznie ułatwia przeżycie sesji! Dlatego warto się uczyć i starać bo można dużo na tym zyskać. Przedtermin od oceny 4,5 na kilka dni przed egzaminem. Większość raczej go zdała, podobna forma jak 1 termin kilka pyta otwartej odpowiedzi, podział na grupy. 1 terminu nie zdało całkiem sporo osób. 2 termin ustnie u profesora.

KSIĄŻKI:
Paszoznawstwo i żywienie zwierząt- Jamroz TOM 3

6. ETYKA ZAWODOWA LEKARZA WETERYNARII
Przedmiot obejmuje tylko wykłady. Można się dogadać aby odbywały się one co tydzień, a nie co 2 tygodnie dzięki czemu szybciej się skończą. Wykłady prowadzone przez tego samego prowadzącego, który uczy Ekonomiki (świetny człowiek!!: ) ) Ostatni wykład prowadzony przez gościa. Bardzo polecam i zachęcam do udziału w wykładach! Pan doktor ciekawie opowiada, można zadawać pytania. Wiele rzeczy mi się rozjaśniło. Moim zdaniem każdy przyszły lekarz po prostu powinien znać takie podstawy. Uczymy się o strukturze samorządu lek. wet., jak to wszystko funkcjonuje, prawa, obowiązki lekarza. Przedmiot kończy się kolokwium w formie abc.

7. PATOFIZJOLOGIA
Na 2 roku tylko wykłady z profesorem, które się obowiązkowe!! Profesor skrupulatnie robi listy i wszystko notuje. Można mieć max 3 nieobecności na 15 spotkań. Pod koniec kolokwium, które według mnie nie należało do przyjemnych... Polecam doczytywać też w książce wiele rzeczy, aby lepiej zrozumieć istotę problemu. Niektóre osoby trochę się z tym męczyły, ale zdają raczej wszyscy.

KSIĄŻKA:
Patofizjologia zwierząt - Fitko

8. JĘZYK
Z racji że już wcześniej opisywałam ten przedmiot skupię się tylko na tym co uległo zmianie w ostatnim semestrze nauki. Przede wszystkim skończyliśmy książkę Jeżo i wzięliśmy się za skrypt Weterynaryjny w którym opisane są różne choroby. Po każdego tekstu weterynaryjnego przypisane są zadania, które się wykonuje. Pod koniec semestru każdy przedstawia wcześniej przygotowaną prezentację związaną z Weterynarią. Różne choroby, zaburzenia behawioralne itd. Mieliśmy też kilka egzaminów próbnych. Właściwy egzamin odbywa się przed sesją (tzn zależy jak starosta dogada się z Panią Kierownik studium językowego). Dzieli się  na pisemny i na ustny. Pierwszy jest pisemny: wszyscy na poziomie B2. Raczej bez problemu wszyscy go zdają. Ustny: losuje się 2 pytania : jedno z książki (wybieracie 9 tematów z książki które Was obowiązują) i jedno pytanie z 9 pytań dodatkowych ( np ze skryptu, albo na podstawie Waszych prezentacji). Pyta Was prowadzący i jedna osobna z zewnątrz. Ja się stresowałam, ale nie było warto! Poszło jak z płatka.

PS: jeśli macie jakieś pytania, które Was nurtują napiszcie je w komentarzu :) Jeśli będzie ich dostatecznie dużo to moze powstanie osobny post z najcześciej zadawanymi pytaniami!!

środa, 31 maja 2017

Weź beagla na spacer!!!

Cześć kochani!! 
Dawno tutaj nie zaglądałam za co bardzo przepraszam, ale niestety natłok pracy daje mi się we znaki. Sesja w tym semestrze jest przerażająca (tak, wiem że będzie jeszcze gorzej!! :P) i naprawdę trzeba wszystko dobrze rozplanować aby jakoś sobie z tym poradzić. Ja oczywiście dzielnie walczę. Mogę się pochwalić, że bardzo ładnie zdałam przedtermin z mikrobiologii co na pewno  odciąży mnie w  sesji (egzaminów jest aż 6!!!!) udało mi się również zapracować na zwolnienie z żywienia, także wszystko jak do tej pory idzie po mojej myśli!!! Jedyne na co mogę narzekać to brak wolnego czasu, jest go znacznie mniej niż na 1 roku, ale plusem jest to że zajęcia są ciekawsze. Poza tym zajmuję się pracą naukową na katedrze biochemii, to na razie początki, ale muszę przyznać że zapowiada się ciekawie. Sama nie wiem jak znajduję na to wszystko czas.... Do sesji zostało zaledwie 2 tygodnie, trzymajcie kciuki aby się udało!!! W wakacje oczywiście czekają na mnie moje pierwsze praktyki hodowlane i na pewno powstanie osobny post o tym. Przygotujcie się na masę zdjęć i pełną relację!! Znalazłam super ośrodek i nie mogę się doczekać! Tyle w skrócie ode mnie!! Chwalcie się z kim w przyszłym semestrze widzę się we Wrocławiu?!!! :) Trzymam kciuki za Wasze wyniki!

Wracam jednak do tematu posta bo jak zwykle się rozgadałam :) Krótko i na tematu. Chciałam zachęcić wszystkich studentów, tych przyszłych jak i obecnych do wyprowadzania naszych psiaków na spacery. Jest nas całkiem sporo, a nasze uczelniane beagle mogą czasami ponarzekać, że nikt nie chce zabrać ich na spacer!! To super opcja na okienka między zajęciami albo zwykły pretekst na wyjście z domu! A więc nie ma na co czekać, zaglądajcie do nich częściej. Na spacer mogą je zabrać nie tylko studenci Weterynarii ale również całego Uniwersytetu Przyrodniczego jak i uczelni znajdujących się w obrębie Placu Grunwaldzkiego!! Należy udać się do 3 kliniki (VIW) i spytać Panią w szatni, która wytłumaczy gdzie dalej się udać (schodkami na dół do ambulatorium). Na miejscu zostawiamy legitymację i możemy zafundować sobie jak i naszym czworonożnym przyjaciołom dłuuugi spacerek! Namów kolegę i koleżankę, im Was więcej tym weselej! :) Psiaki można również zabierać na spacery z ambulatorium mieszczącym się przy 2 klinice (VW)! Spacerować można od poniedziałku do niedzieli! Więc każdy na pewno znajdzie choć trochę czasu!! :)




Na dzisiaj to tyle! Wracam do nauki!!! :)
Możecie mnie śledzić na moim instagramie: @koaczyk i @weterynarz.w.spodnicy
Oraz pisać wiadomości na które w miarę możliwości staram się regularnie odpowiadać!
Trzymajcie się!!!

wtorek, 14 lutego 2017

Jak przetrwać 3 semestr na weterynarii?

Witam wszystkich!
3 semestr dobiegł końca, a ja mam dla Was kolejną notkę z serii " jak przetrwać semestr"! Mam nadzieję, że jesteście zwarci i gotowi do czytania i działania! Ja jestem bardzo zadowolona. Sesja 0:2 dla mnie. To był zdecydowanie mój semestr, średnia prawie 5,0, upragniona 5 z biochemii  i dużo, dużo okazji do działania. Jeśli chodzi o 3 semestr to faktycznie było więcej czasu w porównaniu do 1 roku,  mniej tzw. "zapychaczy". Jednak zauważyłam, że mimo teoretycznie wolnego czasu, bardzo dużo zabierała mi nauka na wiodące przedmioty. Ciągle narzekałam, że nie mam na nic wystarczająco dużo czasu. Może to też kwestia organizacji i systematyczności, ja po prostu zawsze wolałam wcześniej przygotować się na kolokwium/kartkówkę. W tym roku było znacznie więcej ważnych przedmiotów i na każdym chciałam dać z siebie 100%. Na pewno robi się coraz ciekawiej. Więcej się dzieje i przedmioty robią się bardziej konkretne. Szczególnie "ciasno" zrobiło się pod koniec semestru. Niestety nikt nie przejmował się, że mamy sesją za pasem i naukę biochemii. Kartkówki nie ominęły mnie nawet w ostatnim tygodniu przed sesją. Okres przed sesją był dla mnie wyjątkowo stresujący, miałam wrażenie, że z niczym nie zdążę i narastała we mnie frustracja. Ale na szczęście wszystko skończyło się dobrze! Nie ma co panikować ( i kto to mówi) !

1. BIOCHEMIA - nie taka straszna jak ją malują :) 
Przedmiot o którym od lat krążą niesłuchane legendy. Wszyscy od początku straszyli nas biochemia. Jeszcze nawet tu nie studiowałam, a już słyszałam jaki czyni pogrom..... A ja powiem, że był zdecydowanie mój ulubiony przedmiot w tym semestrze. Poświęciłam mu najwięcej czasu i muszę powiedzieć, że naprawdę mi się spodobał. Nie ma co panikować i negatywnie nastawiać się od samego początku. Myślę, że problem tkwi właśnie w psychice. Ludzie nastawiają się negatywnie na przedmiot/całą katedrę już od samego początku, "bo kolega powiedział, że nie da się zdać". A własnie, że nie! Wszystko się da! Wystarczy praca, pozytywne myślenie i jeszcze raz praca. Biochemia to ten jeden z przedmiotów w którym systematyczność jest naprawdę ważna. Braki w jednym  dziale mogą rzutować na rozumienie pozostałego materiału. Trzeba się trochę przekonać do tego przedmiotu, zdaję sobie sprawę, że nie każdy pokocha go od pierwszego wejrzenia. Wiele rzeczy się nasłuchałam, ja jednak nigdy nie miałam problemów z biochemią. Najlepiej skupić się na pierwszych kolokwiach, bo im  bliżej sesji tym mniej czasu na cokolwiek. Ja w wakacje nadrabiałam materiał z cukrów do którego niestety nie zdążyłam się porządnie przygotować w 1 semestrze biochemii. Ćwiczenia podobnie jak na 1 roku, w zasadzie zmienia się tylko punktacja. Aby zdać potrzeba 18 pkt. Osobiście  bardziej podobał mi się materiał w tym roku, zwłaszcza lipidy i metabolizm aminokwasów. Do gustu z kolei nie przypadła mi biochemia molekularna (mimo, że wiele ludzi uważa, że jest znacznie łatwiejsza od ogólnej). Materiał ten znacznie gorzej mi wchodził, więcej szczególików, teorii itd. Osobiście wolę jednak standardowo reakcje i wzory! Pod koniec wszystko łączy się w logiczną całość i wiele rzeczy staje się łatwiejszych do zrozumienia. Wydaje mi się, że właśnie z tym mają problem studenci, logiczne zrozumienie tego przedmiotu. Większość kuje bezmyślnie, uczy się regułek i nie rozumie tak naprawdę tego czego się uczy. Polecam naukę na egzamin jak najwcześniej, ja zaczęłam uczyć się w przerwie świątecznej i nie żałuję. To pozwoliło mi na porządne i bezstresowe przygotowanie się do egzaminu. Przed samą sesją tak jak już wspomniałam było sporo kartkówek, kolokwiów i nie było wystarczająco dużo czasu na przygotowanie. Jeśli ktoś systematycznie pracował przez cały rok powtórki szybko mu pójdą :)

Wykłady: Naprawdę polecam, zwłaszcza w tym semestrze. Nie trwają już ponad  2h więc o wiele łatwiej na nich wysiedzieć, poza tym są naprawdę ciekawe i pomocne. Profesor często coś dopowiada - jest to istotne dla zrozumienia danego zagadnienia i pojawia się później na kolokwium. Dodatkowo są listy, obecność podwyższa 0,5 oceny z egzaminu. Więc warto!
Materiały: Ja kupiłam całą walizę, ale skorzystałam może z połowy. Chociaż sądziłam, że w ten przedmiot naprawdę warto zainwestować. Miałam kilka fajnych, zbindowanych notatek, które lubiłam przeglądać. Jeśli chodzi o książki, dla mnie najlepszy do nauki był Harper. Naprawdę fajna książka. Wiele rozjaśniła mi wątpliwości, no i wyłapywałam wisienki, które potem pojawiały się na kolokwium (zwłaszcza pytania abc) . Starałam się go czytać przed każdym kolokwium no i bezpośrednio przed egzaminem (chociaż tutaj z czasem było już gorzej) . Krótkich wykładów nie polecam, chociaż z tego co widzę mają wielu zwolenników. Książka zawiera dużo błędów i w sumie same podstawy, które i tak zawarte są już w wykładach. Ja kupiłam, ale użyłam jej może raz. Jeśli chodzi o kolokwia, jest wiele gotowców, ale też nie polecam bazować tylko na nich. Potem wyłącza się myślenie, a ludzie uczą się tylko odpowiedzi. Tak jak wspomniałam w tym przedmiocie ważne jest logiczne myślenie i zrozumienie tego czego się uczymy. Warto kupić sobie jakiś brudnopis na wzory i reakcje. Ja rysowałam je ciągle i ciągle, wszędzie gdzie się dało. Nauka wzorów w sumie nie była dla mnie jakaś straszna. Oczywiście początki bywały trudne (tak, tak narzekałam nawet na wzory aminokwasów na 1 kolokwium, chyba nie wiedziałam co będzie mnie potem czekało).
Egzamin: Ludzie kombinowali, ale naprawdę wystarczy porządnie nauczyć się wykładów i bez problemu można sobie poradzić. Przedtermin : min. 4 z obu semestrów (Profesor patrzył też na obecność na wykładach). Przychodzi się kilka dni przed 1 terminem do Profesora, losuje się  4 pytania z ogólnej (każde pytania osobno) i 2 pytania z molekularnej. Atmosfera była naprawdę fajna, mimo że bardzo się stresowałam. Dostaliśmy kartki, mieliśmy kilka minut na rozrysowanie reakcji i opracowanie ramowego planu wypowiedzi ( jeśli ktoś potrzebował). Dodatkowo Profesor zadawał pytania na logikę, patrzył czy ktoś rozumie temat i wiąże wszystko w jedną całość. Czasami pomagał. Miło wspominam ten egzamin jak i cały przedmiot. 1 termin: za dużo się nie wypowiem z racji tego, że nie byłam. Widziałam pytania, nie były jakieś straszne. Tak jak wspomniałam wszystko z wykładów. Było łącznie 40 pytań (10 z molekularnej + 30 z ogólnej) i 2h na ich rozwiązanie. Dodatkowo przed samym egzaminem był VETVip (o wszystkim dowiecie się przed świętami. To strona z przypadkami w których wykorzystuje się teoretyczną wiedzę z biochemii- każdy przypadek to kilka pytań abc, które musicie rozwiązać. To nie jest na ocenę, raczej na sprawdzenie logicznego myślenia. ) zadania na egzaminie są podobne do tych, które są zawarte na stronie. Jeśli komuś nie pójdzie to nie musi się martwić, pkt dolicza się DODATKOWO do pkt z egzaminu więc mogą komuś pomóc w zdaniu. 2termin: bez vetvipa, reszta podobnie jak na 1 terminie. 3 termin: ustnie u Profesora, podobny do przedterminu.

2. MIKROBIOLOGIA:
Ciekawy przedmiot. Na pierwszym semestrze jest bakteriologia ogólna, a potem szczegółowa. Na drugim semestrze kończymy szczegółową + grzyby i przechodzimy na wirusologię Bakteriologia ogólna obejmuje podstawy: uczymy się metod barwienia, posiewu,  budowy bakterii, podłoży i innych przydatnych rzeczy. Dla kogoś kto wcześniej nie miał z tym styczności to prawdziwy kosmos (w pozytywnym tego słowa znaczeniu!). Na zajęciach pokazują nam bakterie: badamy je, sami wykonujemy preparaty, które później obserwujemy pod mikroskopem. Każdy ma jakieś zadanie na ćwiczeniach, więc nie polega to tylko na bezmyślnym siedzeniu. Czasami pytają z materiału, który miał być na danych zajęciach. Więc lepiej się przygotować (rozpiska wisi w gablotce w katedrze). Bakteriologia ogólna kończy się kolokwium: z tego co wiem to większość prowadzących pyta ustnie. Najpierw jest praktyka, która polega na rozpoznaniu podłoża, ewentualnie wykonaniu jakiegoś preparatu (np barwienie metodą Grama bądź wykonanie kropli wiszącej), później wchodzimy dwójkami i dostajemy/losujemy pytania na które staramy się wyczerpująco odpowiedzieć. Ogólnie nie jest źle, ale stres jak zwykle robi swoje. Następnie jest bakteriologia szczegółowa: poznajemy określone grupy bakterii. Omawiamy je na zajęciach, pełna charakterystyka, wykonywanie preparatów. Dzięki temu, że poznaliśmy na początku podłoża  czyli podstawy itd sami możemy już stwierdzić na jakim dana bakterie będzie rosła, badamy jej właściwości biochemiczne, omawiamy chorobotwórczość. Można się dowiedzieć naprawdę dużo ciekawych rzeczy o których wcześniej nie miało się pojęcia. W tym bloku na zajęciach również wykonujemy preparaty, posiewy itd. Na pewno nikt nie będzie się nudził!
Wykłady: Są prowadzone ciekawie, widać że Doktor ma dużą wiedzę i że interesuje go o czym opowiada. Wykłady cieszą się dużą frekwencją- wynika to również z faktu, że trzeba być min na 3 z 4 list aby móc ubiegać się przedtermin (plus min 4 z obu semestrów z bakteriologii )
Materiały: Do Bakteriologi ogólnej będzie Wam potrzebny Wawrzkiewicz- Mikrobiologia Weterynaryjna (książka dosyć przestarzała, sporo błędów, ale do ogólnej nadaje się idealnie) plus u doktora Biniek Tom 1. Do szczegółowej to numer jeden to Biniek Tom 2 (niektórzy prowadzący zaglądają też do Wawrzkiewicza, ale w tym aspekcie książka zawiera przestarzałe informacje, nie polecam zaglądać!). Ogólnie mało jest  książek na polskim rynku  o mikrobiologii weterynaryjnej.  Prowadzący polecają zagraniczną literaturę ( ja nie potrafię uczyć się z zagranicznych książek :( ) Jest też kilka pozycji podchodzących pod medycynę ludzką, ale wiadomo brak tam przykładów typowo weterynaryjnych i nie do każdej bakterii się nadaje. Ja na razie bazuję póki co tylko na Binku. Moze w tym semestrze sięgnę po coś innego to na pewno dam Wam znać :)


3. FIZJOLOGIA:
Przedmiot ma potencjał, nie wiem tylko czy jest on do końca wykorzystany.... Dużo zależy od prowadzącego, ja na swojego nie narzekałam. Zajęcia była fajnie i zrozumiale prowadzone, naprawdę można było z nich dużo wynieść. prowadząca spisywała się na medal. Często robiliśmy też dodatkowe prezentacje aby więcej dowiedzieć się na dany temat. Liznęliśmy też trochę praktyki ( osłuchiwanie, ekg, spirometria, badanie moczu). Szkoda tylko, że większość z tych rzeczy musiała być wykonywana na człowieku.  Na zajęciach oglądaliśmy jakieś przestarzałe filmiki w których preparowali żaby lub króliki .... Cieszę się, że chociaż sami nie musieliśmy tego wykonywać na zajęciach. U nas prowadząca starała się puszczać nam też trochę bardziej "aktualne" filmiki. Na zajęciach pojawiają się owce i króliki więc istne szaleństwo- w końcu jakieś żywe zwierzę na zajęciach. Przez większość czasu prowadzący omawia dane zagadnienie, ewentualnie pyta studentów a później przechodzimy do jakieś praktyki związanej z tym. Niektórzy prowadzący wymagają sprawozdań z każdego zajęcia. Reasumując przedmiot jest całkiem przyjemny. Mam nadzieje, że w przyszłym semestrze będę mogła się na nim jeszcze bardziej skupić. W tym semestrze były 2 kolokwia. My mieliśmy sporo zadań na logiczne myślenie, zadania otwarte, uzupełnianki i kilka pytań zamkniętych. 2 koło wypadało niestety  na tydzień przed egzaminem z biochemii ....
Wykłady: Mało kto na nie chodzi, co bardzo denerwuje Pana Profesora. Na każdym wykładzie jest puszczona lista. Według regulaminu trzeba być na większości aby być dopuszczonym do przedterminu.
Materiały: Mi wystarczyły materiały, które dawała nam prowadząca. Były rzetelne. Dodatkowo jak miałam czas doczytywałam Krzymowskim- Fizjologia zwierząt oraz Wolfgang von Engelhardt- fizjologia zwierząt w 2 tomach. Myślę, że te książki bardziej przydadzą mi się w 2 semestrze.


4. CHÓW I HODOWLA ZWIERZĄT
Przedmiot składa się z 5 bloków: Bydło (najważniejszy, bo prowadzi go Profesor) kończy się kolokwium- trwa chyba 5-6 zajęć, Drób - 2 zajęcia prowadzone już przez kogoś innego, Konie ( na pierwszych zajęciach jest kartkówka z poprzedniego bloku czyli drobiu - na zaliczenie)  - też 2 zajęcia, Owce ( na pierwszych zajęciach kartkówka z koni)- 2 zajęcia, na ostatnich była kartkówka z owiec i ostatni blok świnie- tutaj obliczaliśmy - obrót stada itd na zaliczenie, zamiast kartkówki. Na początku jest wyjazd do Swojca (dosyć przygnębiający) gdzie oprowadzają i trochę opowiadają o znajdujących się tam zwierzętach. Kontynuacją tego przedmiotu na 2 semestrze ma być żywienie, a potem ten cykl zamykają wakacyjne praktyki.
Wykłady: są przed ćwiczeniami. Zawsze jest puszczana lista, ale nie wiem czy ma ona jakikolwiek wpływ na ocenę końcową
Materiał: wystarczy książka do nabycia u profesora.
Egzamin: To pytania abc, niektóre wielokrotnej odpowiedzi, oraz kilka pytań otwartych- krótkiej odpowiedzi. Wszystko na bazie książki

5. EKONOMIKA WETERYNARYJNA
Bardzo fajny przedmiot, szkoda tylko że już na 2 roku. Myślę, że bardziej by mi się przydał tuż przed zakończeniem studiów, kiedy już bardziej poważnie myśli się o założeniu swojego biznesu. Na zajęciach omawiamy rynek i wiele aspektów mikro i makroekonomii pod kątem usług lekarsko-weterynaryjnych. Na zajęciach doktor zadaje pytania, nie lubi jak studenci siedzą cicho i nie myślą. Więc zachęcam do dyskusji, nawet jak ma się inne zadanie niż doktor. Zajęcia były ciekawe nawet dla mnie ( a nie czuję się na siłach w tych tematach). Doktor zadaje też zadania domowe ( zazwyczaj to znaleźć czegoś definicje) i trzeba je odrabiać! Zaliczenie polega na tym, że dobieracie się w grupy 4-5 osobowe i dostajecie temat, który trzeba opracować. Trzeba pilnować terminów, bo jeśli oddacie po czasie to doktor ich nie przyjmie.

6. ETOLOGIA, DOBROSTAN I OCHRONA ZWIERZĄT:
Naprawdę bardzo ciekawy przedmiot, ale również i problematyczny. Mi osobiście sprawił więcej problemów niż np. biochemia. Kolokwia były 2. Pierwsze z kotów i psów - 3 pytania otwarte (rozbudowanej odpowiedzi) 1 z wykładu i 2 z ćwiczeń. Polecam czytać coś poza wykładami, szczególnie różne artykuły aby lepiej zrozumieć dany materiał. Doktor chyba lubi jak ktoś opisuje coś swoimi słowami i pokazuje tym, że to rozumie. Drugie kolokwium to bydło, konie, owce i kozy i świnie. Tutaj jest znacznie więcej nauki . Chociaż drugie poszło mi lepiej od pierwszego. Ale to może dlatego, że byłam bardzo zmotywowana bo za pierwszym razem mi nie poszło. Doktor nieco zmieniła formę i było 10 pyta krótkiej odpowiedzi z wykładów i jedno otwarte z ćwiczeń. Ćwiczenia polegają na tym, że każdy wybiera sobie temat jaki opracowuje i robi prezentację na danych zajęciach. W sumie wolałabym jakby wszystkie zajęcia prowadziła doktor- bo ma dużą wiedzę, a przy tym wiedziałabym co jest poprawne według niej. Na pewno ułatwiłoby to pisanie kolokwium. Czasami na zajęciach mogą być kartkówki, mogą (ale nie muszą!) być zapowiedziane.
Wykłady: prowadzi profesor. Są listy, które wpływają na ocenę.