niedziela, 18 października 2015

2 tygodnie na uczelni

Cześć wszystkim!
Właśnie przebrnęłam przez pierwszy dwa tygodnie na UP. Hip Hip HURA! I jak odczucia? Wciąż nie mogę uwierzyć w to że tutaj jestem. Przede wszystkim duże szczęście i rozpierająca energia do działania. Zobaczymy na jak długo hahaha. Jak na razie mam kolokwium z kości za tydzień i powiem wam że większość roboty już za mną. Nie jest źle, naprawdę. Łacina nawet wchodzi, najgorzej jest z końcowkami które jeszcze trochę mi się mylą. Wybaczcie jeśli notka będzie chaotyczna ale tyle się wydarzyło że nawet nie wiem od czego zacząć.
Jacy są ludzie? Przeróżni, ciężko jednoznacznie stwierdzić. Ale jest sporo ludzi którzy są naprawdę spoko. Można pogadać, pośmiać się. Grupę mam calkiem fajną. Wszystko przed nami, zobaczymy jak się zgramy. Jestem jednak trochę rozczarowana. Przez długi, długi czas żyłam sobie ze świadomością że na weterynarii w większości są ludzie ktorzy naprawdę są tu z pasji i że tę pasję widać. Widać we wszystkim co robią, co mowią. Dziwne dla mnie iść na weterynarię kiedy Cię to nie kręci, nie kochasz zwierząt, nie chcesz im pomagać. A sporo ludzi przyszło tu tylko dla tego aby w przyszłości dobrze zarabiać, dla prestiżu lub bo nie dostali się na medycynę. Trochę przykro zwłaszcza że ja dla weterynarii poświęciłam już wszystko. Nie chcę zawalić tej szansy. Dlatego cieszę się każdą minutą chociaż jak to mówią pierwszy rok nie ma za dużo związane ze samą weterynarią. Ale cieszę się, wszystkim. Czuję się jak male dziecko w wielkiej fabryce zabawek. Cudowne uczucie w końcu TUTAJ być i spełniań się wewnętrznie :) W Końcu czuję że żyję. Ale wracając do ludzi mimo tego co wspomniałam to w większości są przyjacielscy i otwarci.
Jak z nauką? Nie mam w tym zakresie jeszcze za dużo do powiedzenie. Podejrzewam że kiedyś pojawi się taka notka gdzie napisze co trzeba czego nie. Obalę kilka mitow i przedstawię fakty. Ale z tym jeszcze się wstrzymam z racji że sama jestem jeszcze zielona w wielu kwestiach. Co do samej nauki to jest jej sporo, nawet teraz przez te 2 tygodnie nie bylo dnia abym nie siedziała nad książkami. Oczywiście wszystko zależy też od tego jak bardzo Ci zależy. Wiem że niektóre koleżanki bujają się na imprezach. Ale to widać potem na prosektorium gdy jak prowadzący coś mówi to one wybałuszają oczy na wierzch. Warto pracować codziennie aby nie mieć potem zaległości. Zwłaszcza na prosektorium należałoby mieć już wcześniej wiedzę teoretyczną a na zajęciach skupić się tylko na oglądaniu kości. Widzę po sobie że szybsze przyswajanie wychodzi na lepsze. Wykłady to dla mnie totalne nieporozumienie i rozczarowanie. Spodziewałam się że ktoś z tak dużym dorobkiem naukowym będzie potrafił porwać studentów, zaciekawić. Tutaj prowadzący zazwyczaj ograniczają się tylko do przeczytania regułek ze slajdów. Porażka. Jest kilka przedmiotów tzw zapychaczy ale mus to mus. Plan nie jest najgorszy . Ale jest kilka dłuższych przerw między zajęciami które nawet nie wiadomo jak zapełnić czym pożytecznym. Jesteśmy pierwszym rokiem któremu wprowadzono USOS i trochę jest z tym zamieszania. Nie mogliśmy się zapisać na wf i nauki humanistyczne. Ale taki bałagan to chyba norma i trzeba się po prostu przyzwyczaić. Po tych 2 tygodniach powoli wszystko się normuje, nie chodzę już taka zestresowana tym wszystkim. Nie mogę powiedzieć że nic mnie nie zaskoczy ale chyba powoli się przyzwyczajam. Tego mi trzeba było. Wrocław też wydaje się jakoś bardziej przystępny. To wszystko jest dla mnie takie zwariowane. Mam nadzieję że sama nie zwariuję i skończę te studia! Kończę bo jeszcze muszę powtórzyć histologię i biofizykę haha. Jesli macie jakieś pytania piszcie. Teraz posty będę dodawała rzadziej, nie mam już tyle czasu. Ale będę się starać wchodzić tutaj mimo wszystko.
Trzymajcie się!!!!!