piątek, 17 lipca 2015

Krótko i na temat

Czas pisać pierwszą notkę. Wypadałoby się na początku przedstawić i coś o sobie napisać. A więc nazywam się Klaudia. W październiku zaczynam weterynarię na Uniwersytecie Przyrodniczym we Wrocławiu ( jestem MEGA, MEGA podekscytowana!!!!!). O weterynarii marzyłam od podstawówki. Zawsze chciałam leczyć zwierzęta, zajmować się nimi. W naszym domu ciągle były jakieś zwierzaki i  podejrzewam że dlatego załapałam taką smykałkę do tego. Pomagałam również w lokalnym schronisku co też dużo wniosło do mojego życia. Dlatego nigdy nie wahałam się co do wyboru studiow. Wiedziałam że chcę to robić i że zrobią wszystko aby to osiągnąć. Ale tak naprawdę na początku wszystko wydawało się takie ładne, piękne. W szkole dobrze sobie radziłam. Przez całe gimnazjum miałam stypendium naukowe. W liceum skupiłam się już głownie na biologii i chemii. Ale średnią miałam w granicach 4,5. Co jak na poziom naszego liceum było całkiem nieźle. Myślałam że dostanie się na weterynarię to będzie pestka. Byłam nastawiona tylko na naukę. Nawet nie pamiętam kiedy ostatni raz byłam na jakiejś imprezie. Ogólnie rzecz biorąc nigdy nie kręciło mnie prowadzenie bogatego towarzysko życia. A więc czego chcieć więcej? Niestety na swojej drodze napotkałam wiele przeszkód. Numerem jeden jest oczywiście dyskryminacja "bo Ty jesteś kobietą, nie jesteś silna, za mała, za delikatna" ogólnie wszystko na nie. Nawet nie mialam możliwości nigdy się wykazać a ludzie już mnie skreślają. A najśmieszniejsze jest to że wiele ludzi robi to nawet mnie nie znając. Oczywiście zdaję sobie sprawę że moja budowa trochę mnie ogranicza, ale no proszę.....Weterynaria to szeroko rozwinięta dziedzina i nie znaczy to zaraz że mam podnosić konia jedną ręką ( ludzie chyba tego ode mnie oczekują). Ale postanowiłam, że na przekór wszystkim ja będę parła do przodu i udowodnię tym niedowiarkom że też MOGĘ! Kochani nigdy nie pozwólcie aby ktoś podcinał wam skrzydła już na samym początku! Druga kwestia to to że trochę przeliczyłam się z maturą. No coż już tak mam że takie egzaminy zawsze mnie stresują i blokują wewnętrznie. Przyznam się również bez bicia że trochę zaniedbałam chemię. Chyba zbyt późno zreflektowałam się że mam braki i że nasza nauczycielka tak naprawdę nic nas nie nauczyła, a ludzie radzą sobie tylko dzięki korepetycjom. Taka moja mała uwaga. Nie ma co odkladać rzeczy na później. Masz braki ? Zacznij nad tym pracować już dzisiaj. Powtarzając sobie " spoko mam jeszcze czas. Zrobie to jutro" do niczego nie dojdziesz. Skończy się na tym że cały materiał bezmyślnie będziesz pochłaniał na kilka dni przed maturą. No i stalo się. Napisalam tę maturę. Mimo lekkich problemów z chemią, z biologii zawsze bylam z siebie zadowolona. Nigdy nie mialam ocen poniżej 3, rzetelnie podchodzilam do tematu i uczyłam się z lekcji na lekcję. Niestety matura którą pisałam w 2014r udowodniła że się myliłam. Byłam zawiedziona. Mimo że czułam że jestem przygotowana wyniki zupełnie tego nie odzwierciedlały. I wytłumaczcie mi teraz jak to jest.. że człowiek uczy się systematycznie i się stara i zawali a ktoś komu w ogóle nie zalezy, nigdy jakoś specjalnie się nie uczył ma lepsze wyniki. No coż. Tego nigdy nie zrozumiem. Ale tak było i musiałam się pogodzić, że niestety wyniki nie pozwalały mi nawet marzyć o dostaniu się na weterynarię. Oczywiście przez pierwsze kilka dni od dostania wyników był płacz i zgrzytanie zębami. Obwiniałam siebie że zaniedbałam chemię i zachodzilam w głowę dlaczego biologia rownież poszła mi nienajlepiej. Potem przyszedł czas działania. Stwierdziłam że nie poddam się tak łatwo i będę walczyła. Zmotywowana zrobilam sobie tzw "gap year". Plan był taki aby przez rok nadrobić zaległości z chemii i oczywiście poprawić rownież biologię. Jeśli chodzi o tę kwestię naprawdę nie mam sobie nic do zarzucenia. Już we wrzesniu miałam gotowy plan dzialania, harmonogram pracy, zadania z chemii, książki i wiele, wiele innych. Tak, siedziałam codziennie i rozwiązywalam zadania z chemii, uczylam się teorii dział po dziale. Naprawdę w przeciągu tego roku nadrobiłam masę materiału. Wszystko stało się takie jasne. Z chłopakiem spotykalam się tylko raz w tygodniu i to w zasadzie był jedyny dzień w ktorym robiłam sobie przerwy. Miesiąc przed maturą narzuciłam sobie jeszcze szybsze tępo siedziałam nad maturami od 7 do 22. W pewnym momencie byłam tak nakręcona tym wszystkim że organizm zaczął się buntować. Zmęczenie, bóle głowy. Żyłam na pograniczu wytrzymałości, byłam nieznośna ale to wszystko w imię kochanej weterynarii. Wszystkie maturki wychodziły mi średnio na 83%. Z czego ogromnie się cieszyłam. Dlatego w 2015 podeszłam do matury już śmielej niż w zeszłym roku. Niestety jak to juz bywa z moim szczęściem maturka niezbyt przypadła mi do gustu. Uważam że poziom był dosyć wysoki w porównaniu do innych matur, do tego niestandardowy przy czym NOWA PODSTAWA dostała wręcz śmiesznie banalną maturę i do tego miała więcej czasu. Phi. Naprawdę czuję że mój rocznik był wyjątkowo pokrzywdzony. Mimo starej podstawy dostaliśmy matury niestandardowe. Nie takie pod które uczyli nas nauczyciele. Po maturze wyszłam z mieszanymi odczuciami. Niby wszystko zrobiłam, ale był ten niedosyt. Pogłębiło się to jeszcze bardziej gdy zobaczyłam matury nowej postawy. Z biologii też nie byłam zadowolona. Jedyne co nasuwało mi się to to że zycie jest niesprawiedliwe. Bo przecież nie jestem kompletnym debilem, przecież uczyłam się pilnie. A w gruncie rzeczy zorganizowanie sobie takiego planu nauki gdy ma się tyle czasu wcale nie jest takie łatwe jak się wszystkim wydaje. Wyniki... Przyznam że na początku się cieszyłam. Z chemii miałam więcej niemal o 30% w porownaniu do zeszłego roku no i napisałam ją lepiej niż kochaną biologię! Można? Można! Takie wyniki pozwoliłyby dostać się mi  do Wrocławia przez ostatnie 4 lata. Więc  myślałam że tym razem się uda. Ludzie podejrzewali że progi jakoś drastycznie nie podskoczą bo jest niż etc. Skladalam tylko do Wrocławia. Bo z chłopakiem mieliśmy tak mieszkać, bo blisko do rodziny, bo znam etc. Tym się kierowałam. Dzisiaj żałuję że nie zlożylam gdzieś dalej przeciez zawsze można się przenieść. No i nadeszla chwila prawdy. Progi na weterynarię 2015.. Po prostu mnie zamurowało. Wyżej niż w Warszawie. Coś we mnie pękło. Myślałam że skoro tyle z siebie daję, tyle poświęciłam to chociaż się uda. Czułam się jak zwyczajny frajer. Co powie rodzina, ludzie pomyślą że jestem kretynką bo przecież poprawiałam mialam tyle czasu ble ble... no i przede wszystkim to uczucie że marzenia wymykają Ci się spod palców. Nigdy tak nie płakałam jak tego dnia. Stracilam nadzieję że progi spadną na tyle abym mogła się dostać. Co powiedzą Ci wszyscy ludzie ktorzy od początku we mnie nie wierzyli? Według których się nie nadaję? Ten dzień był jak wyjęty z życia. Płacz, płacz, cierpienie. Potem zaświtał mi pomysł odnośnie studiów niestacjonarnych. Słyszałam że traktuje się ich trochę z gory. Ale to nic w porównaniu z możliwością realizacji marzeń. Otwarcie powiem że nie jestem bogata, rozpieszczona. W domu się nie przelewa. Więc sama nie wiem skąd pojawila mi się ta myśl w głowie. Ale postanowiłam powaznie porozmawiać z rodzicami. Naprawdę chciałam studiować weterynarię. Robić to co kocham. ( potem wyszlo że dostalabym się do Olsztyna, Lublina, Krakowa i chyba Poznania, ale papierow oczywiście nie złożylam). Stanęło na kredycie. Tydzień temu złożyłam papiery na niestacjonarne. Kompletnie nie wiem czego się spodziewać. Boję się że nie podołam finansowo, że sobie nie poradzą. Ale staram się spychać te myśli na boczny tor i cieszyć się tym że będę mogła spróbować. Dużo zawdzięczam też chlopakowi. To on codziennie motywuje mnie do walki i do dzialania aby pokazać sobie i innym że można, mimo wszystko :) A jak było z wami?


12 komentarzy:

  1. Fajnie że walczysz o marzenia. Tak trzymać! Będzie dobrze

    OdpowiedzUsuń
  2. Ze mną było podobnie ;)
    Matura za pierwszym razem poszła mi źle, zrobiłam sobie rok przerwy - udało się, poprawiłam ją na tyle żeby dostać się na wszystkie uczelnie w polsce z dużym zapasem (na stacjonarne). Wybrałam Wrocławskie UP, teraz zaczynam II rok :) Oczywiście kłótnie w domu bo czemu weterynaria a nie medycyna - a że jestem uparta i bardzo zmotywowana żeby zostać lekarzem weterynarii nie ugięłam się pod presją i wyrzutami, jestem teraz bardzo szczęśliwa ;)
    Fakt, na UP często prowadzący traktują "gorzej" studentów niestacjo - ale nie przejmuj się i ich nie słuchaj. Skoro poradziłaś sobie z "podcinaniem skrzydeł" przez znajomych to dasz rade :)

    Pozdrawiam i trzymam kciuki!
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za słowa otuchy :) Już się przyzwyczaiłam że ludzie dużo mówią, ale za zawsze robię swoje !:) Weterynaria to marzenie i cieszę się że udało się i jest tak jak jest. Mały niedosyt że to nie jest stacjo, ale lepszy rydz niż nic :D Inni mieli jeszcze gorzej :) A porównując matury sądzę że wcale tak źle mi nie poszło. Po prostu nieszczęście że poprawiając trafila na rocznik z nową maturą. Ale jest dobrze i to się liczy. Pozdrawiam i nie dziękuję ( aby nie zapeszyć :D )

      Usuń
    2. Bycie na niestecjo to żadna ujma ;)
      Osobiście się spotkałam z osobami studiującymi niestacjonarnie którzy śmieli się ze stacjo - że jesteśmy gorsi bo nie płacimy hehe Ludzie są... dziwni :P
      M.

      PS. Jak byś miała jakieś pytania to śmiało :)

      Usuń
    3. Też tak myślę :) W końcu też chcę się uczyć a nie obijać, a że ma się czasami mniej szczęścia to trudno :D Byleby przez to wszystko przejść, mieć zawód i robić to co się kocha! Serio? Toż to kpina. Faktycznie, ludzie są dziwni. Pytań mam setki zasypuję nimi wszystkich :D Hahah jak będziesz miała czas to napisz: https://www.facebook.com/kolaczus . Przyda się każda pomoc i opinia :)

      Usuń
  3. Napisałam Ci wiadomość :)
    M.

    OdpowiedzUsuń
  4. Motywujący tekst muszę przyznać ;)

    Teraz najważniejsze - przetrwać
    :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Motywujący tekst muszę przyznać ;)

    Teraz najważniejsze - przetrwać
    :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! :)
      O tak :) Z tym będzie cięzko, ale nastawiam się na dużo pracy i jestem dobrej myśli!

      Usuń
  6. Strasznie się cieszę, że znalazłam twojego bloga!!! Mam wadę wzroku i jestem za mała, za chuda, za drobna na weterynarię, o której marzę od podstawówki. Nie pochodzę z bogatej rodziny, matura bardzo mi nie przypadła do gustu ale udało mi się dostać na niestacjonarne i moi rodzice, postanowili, że chcą bym spełniła swoje marzenie i biorą kredyt. Pochodzę z małego miasteczka, ale od października będę mieszkać z moim chłopakiem we Wrocławiu i uczyć się tego co kocham! Jesteś dla mnie ogromną motywacją!!! Dziękuję Ci, że prowadzisz tego bloga, dajesz mi dużo wiary w to, że wszystko się da zrobić, jeśli tylko się tego bardzo chce! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie daj sobie nigdy wmówić że jesteś "nie taka" do czegoś :) Jak ktoś chce to nic go nie ogranicza. Dobrze, że rodzice Ci pomogli!! :) Warto inwestować w edukację, bo potem wszystko oddaje się z nawiązką. Gratuluję, że się dostałaś i życzę powodzenia! Dziękuję Ci za miłe słowa, cieszę się, że mój blog jest pomocny i że motywuje ludzi do działania. Taki był właśnie głowny cel. Wiem, że ludzie nie powinni mówić, że czegoś nie mogą, nie dadzą sobie rady. Jesteśmy kowalami swojego losu, jeśli ktoś czegoś naprawdę pragnie jest masa rozwiazań aby się udało. Wystarczy przeć do przodu mimo wszystko. Życzę Ci właśnie tego abyś parła do przodu i żeby każda porażka była tylko kolejną lekcją w życiu z której wychodzic jeszcze silniejsza niż wcześniej!! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak się cieszę, że znalazłam Twojego bloga <3 Ja również planuję iść na weterynarię, to moje marzenie od dziecka tak naprawdę. Jestem aktualnie w drugiej klasie liceum i mierzę się z problemem jaka jest wizja niezdanej matury. Dosłownie boję się tego co ma nadejść za ponad rok. Z chemią sobie radze, nauczyciel wspaniale tłumaczy, do tego chodzę na korepetycje. Gorzej jest z biologią. To co jest w szkole to jakieś żarty. Nauczycielka goni z materiałem a nie uczy nic, więc muszę uczyć się wszystkiego sama. Za cel obrałam sobie Kraków bo blisko, stosunkowo młody kierunek i progi nie są jakieś bardzo wysokie, mój chłopak również wybiera się do Krakowa etc.
    Czytając Twoją historię,a także późniejsze wpisy to dochodzę do wniosku że moje wyobrażenie co do weterynarii było trochę błędne. Oczywiście wiedziałam że to nie byle co i trzeba się przyłożyć i najlepiej przełączyć się na systematyczną naukę, ale gdy czytałam kiedyś wpisy na różnych forach (sprzed 10lat...) Ludzie głównie straszyli jakie to są koszmarnie ciężkie studia i to wielki wyczyn się na nich utrzymać. Pokazałaś że dla marzeń warto się starać i przezwyciężać trudności jakie zsyła nam los.
    Stałaś się dla mnie można by rzec motywacją i przykładem że nie ma rzeczy nie możliwych :D
    Życzę Ci wszystkiego dobrego, wytrwałości i satysfakcji z zawód weterynarza.

    OdpowiedzUsuń